Wokół jeziora Titicaca – Peru i Boliwia
Jezioro Titicaca jest wyjątkowe pod kilkoma względami – to najwyżej położone jezioro na świecie, na którym uprawiana jest żegluga statkami oraz największe jezioro wysokogórskie na Ziemi, to także największe jezioro Ameryki Południowej. Leży ono na wysokości 3812 metrów n.p.m., ma 3872 km2 powierzchni, wpływa do niego przynajmniej 25 rzek, a wypływa jedna. Ma kilka naturalnych wysepek oraz około 40 sztucznych, pływających, zbudowanych przez Indian Uro.
Widoczki w czasie drogi z Peru do Boliwii, wzdłuż jeziora Titicaca:
A tutaj granica pomiędzy Peru i Boliwią:
Adam wymienia walutę
Pierwszym naszym przystankiem było Tiahuanaco (w języku keczua) lub Tiwanaku (w języku ajmara). To strefa archeologiczna obejmująca pozostałości po tajemniczej kulturze, która najprawdopodobniej rozwijała się między III a XII wiekiem n.e., a potem upadła. Składa się z kilku kompleksów, a najsłynniejszym zabytkiem jest tzw. Brama Słońca, zbudowana z jednego bloku kamienia.
Brama Słońca
Budowle tej kultury charakteryzują się doskonałą obróbką wielkich bloków skalnych, które łączono za pomocą klamer. Ponadto uwagę zwracają olbrzymie posągi o bogatej ornamentyce. Zachowały się tu też ruiny budowli w kształcie piramidy schodkowej. Jeszcze do niedawna pozostałości po Tiahuanaco były w dużym stopniu rozgrabiane i wykorzystywane jako materiał budowlany. Kompleks na szczęscie został wpisany na listę światowego dziedzictwa kultury UNESCO i podlega ochronie. Zwiedziliśmy też dwa, dość ciekawe, związane ze strefą muzea.
Daniken twierdził, że to wizerunki kosmitów
Kolejne widoczki gdzieś po drodze – z La Paz (opiszę je w innym poście) nad Jezioro Titicaca:
Copacabana to miejscowość, która słynie z cudownej figury Matki Boskiej, patronki Boliwii. Aby się do niej dostać, skorzystaliśmy z nietypowej przeprawy promowej:
Copacabana nad jeziorem Titicaca to bardzo popularne miejsce pielgrzymek boliwijczyków. W centrum miejscowości stoi bazylika z XVI wieku, w której zobaczyć można figurkę czyniącą cuda:
Kościół dominikanów z XVIIIw. w Pomata nad jeziorem Titicaca. Zbudowany jest z niespotykanego czerwonego kamienia, z bogato rzeźbioną fasadą i wnętrzem, z alabastrowymi oknami i pięknymi figurami na ołtarzach. Piękny kościółek, z ładnym położeniem.
Chucuito – w preinkaskiej Świątyni Płodności, pełnej fallicznych posążków. Co ciekawe, na wieży pobliskiego kościoła również można wypatrzeć niewielkiego fallusa.
Z Puno popłynęliśmy na słynne pływające wyspy Uros – zrobione z trzciny totora, która porasta płycizny jeziora. Od czterech wieków mieszkają na nich Indianie z plemienia Uro zajmując 42 wysepki. Z totory robione jest wszystko – oczywiście same pływające wyspy, domki oraz łodzie; totorę mieszkańcy jedzą i karmią nią zwierzęta.
Zdziwiło mnie, że pływające miasto jest tak duże. Żyje w nim kilkuset mieszkańców. Są tu szkoły, sklepiki, a podobno nawet kafejka. Nie wszystkie wysepki przyjmują turystów, jednak te rodziny, które chcą dodatkowego dochodu, pokazują jak żyją, oprowadzają po swojej wyspie, czy proponują przejażdżkę trzcinową łodzią. Wszystko to pod turystów, komercyjna papka, ale dzięki temu można się choć przez chwilę poprzyglądać niezwykłemu życiu mieszkańców.
Stawik pośrodku pływającej wyspy Ja w lokalnym stroju
Grubość wysp to ok. 2m, są one kotwione, aby swobodnie nie pływały po wodach jeziora. Gdy organizowane są jakieś imprezy np. wesela, to łączy się ze sobą kilka wysp i mieszkańcy mogą bawić się razem – bardzo praktyczne rozwiązanie.
Pomimo znacznego odizolowania wysepek od lądu, cywilizacja dotarła również i na nie – baterie słoneczne oraz radia i telewizory, to powszechny widok.
O tym kiedy byliśmy w Peru i Boliwii pisałam TUTAJ.
W następnych postach będę pokazywała wam kolejne wyjątkowe miejsca w tym pięknym zakątku globu.
Bardzo przydatny wpis. Na pewno przyda się na kolejne wyprawy :) Pozdrawiamy!
Dziękujemy!