St Ives to miasteczko uznane parę lat temu za najlepszą miejscowość nadmorską w Wielkiej Brytanii. Inni uznają ją za najbardziej romantyczną… To także mekka brytyjskich artystów, którzy od dziesiątek lat chętnie tu przybywają, osiedlają się i tworzą – a ich prace obejrzeć można w licznych galeriach. Jedno jest pewne – to miejsce niezwykle urocze i pięknie położone nad brzegiem oceanu…

Do St Ives dotarliśmy, gdy zaczynał się odpływ.  Może powoli odchodziło, a na piaszczystym dnie portu wylegiwały się łodzie… Pływy to zjawisko, które już na zawsze  kojarzyć mi się będzie z Kornwalią… I krzyki mew. I szary kamień, z którego zbudowane są tamtejsze domy.

Na szczęście po porannej burzy i ulewie, wyszło słońce i wspaniale nam się spacerowało po dnie basenu portowego, zaglądając nad i pod łódki:

Centrum St Ives to wąziutkie uliczki z wieloma sklepami i galeriami, to puby i restauracje, piekarnie i cukiernie. Zabytkowa część miasta składa się domów rybaków (poznać je można po niebieskich drzwiach), z domków górników (czarne drzwi) lub rolników (zielone drzwi). Białe mury domów, brukowane uliczki, kolorowe okna i drzwi, donice z kwiatami – wszystko to składa się na wyjątkowy urok tego miejsca…

Po spacerze i lunchu, zaczęliśmy się zbierać w dalszą drogę i zauważyliśmy, że znowu wróciło morze, tym razem w turkusie:

Kolejnym miejscem odwiedzonym tego dnia były okolice St Agnes z malowniczymi ruinami byłej kopalni cyny – Wheal Coates. Jeśli ktoś z was oglądał serial Poldark, to na pewno pozna to miejsce:

Niestety znowu zaczęło padać i na dodatek potwornie wiało, toteż spacer po tym przepięknym fragmencie wybrzeża był krótki, bo nie byliśmy przygotowani na 12 stopni, deszcz i wichurę – w lipcu ;)

Kopalnia ta powstała pod koniec XVII wieku i czynna była do końca XIX wieku, kiedy to wydobycie rudy cyny przestało być opłacalne. Teraz ruiny Wheal Coates są celem wycieczek wielu turystów. Jej położenie na wysokim klifie, tuż nad brzegiem oceanu, pośród wrzosowisk jest wyjątkowo malownicze…

Uciekając przed deszczem, postanowiliśmy zobaczyć jeszcze jedno miejsce, które polecano w przewodnikach – Polperro. To malutka, ale przecudna zabytkowa wioska rybacka, położona nad Kanałem La Manche. Ma ona burzliwą historię, bowiem w XVIII wieku była ośrodkiem przemytu. Do malutkiego portu zawijały statki z kontrabandą z lądowej części Europy. Teraz Polperro żyje z turystyki.

Samochód zostawia się na parkingu za miastem i do centrum dochodzi się pieszo, po drodze podziwiając piękne angielskie domy i ogrody:

Po miłym spacerze pustymi uliczkami (Polperro jest mniej znanym kornwalijskim cudeńkiem – co zdecydowanie jest jego atutem – brak tłumów!), dotarliśmy do malowniczego portu, osadzonego w naturalnym „fiordzie” wrzynającym się w ląd.  Znowu trafiliśmy na odpływ:

Polperro było malutkie, ciche, spokojne, wyludnione, ale wieczorny spacer po tym urokliwym miejscu, był naprawdę przyjemny. To jeden z najładniejszych kornwalijskich portów, jakie widzieliśmy. Pamiętajcie o nim w czasie swojej podróży!

CDN

Wasza Patrycja

Przypominam o naszym profilu na Facebooku i Instagramie – jest tam jeszcze więcej nas i naszych podróży.

Poleć:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *