Singapur kolonialny
Singapur. Od zawsze brzmiało to dla mnie niezwykle egzotycznie. I od zawsze było na mojej liście miejsc do zobaczenia. I w tym roku wreszcie się udało!
Do Singapuru dolecieliśmy z Warszawy, z przystankiem w Dosze. Spędziliśmy w nim 3 dni i już wiemy, że to zdecydowanie za mało na tak fantastyczne miejsce.
Singapur to jedno z ostatnich na świecie państw-miast, położone na samym południu Półwyspu Malajskiego. Jego terytorium obejmuje wyspę Singapur oraz 60 innych, mniejszych przybrzeżnych wysepek. Zamieszkiwane jest przez około 5,5 miliona osób. Jest drugim najgęściej zaludnionym państwem świata – po Monako.
To kraj bardzo zróżnicowany etnicznie, religijnie i kulturowo – wśród mieszkańców najwięcej jest osób pochodzenia chińskiego, następnie – malajskiego, hinduskiego i innych.
Singapur powstał jako brytyjska placówka handlowa w 1819 roku. Po I WŚ był najważniejszą bazą wojskową Wielkiej Brytanii w Azji. Ale po latach funkcjonowania jako brytyjska kolonia, w roku 1965 uzyskał niepodległość.
Znany jest z bardzo surowego prawa – wykonywana jest tu kara śmierci za np. posiadanie narkotyków, za morderstwo, gwałt, korupcję (dotyczy to również cudzoziemców). Nadal stosowana jest kara chłosty za np. włamanie, czy wandalizm. Wysokie są także mandaty za wykroczenia np. za palenie papierosów w miejscach publicznych, za żucie gumy, za plucie. Za wysokimi karami idzie znikoma przestępczość, co powoduje, że miasto jest bardzo bezpieczne.
Tym co także wyróżnia Singapur spośród innych wielkich miast jest ilość terenów zielonych – zajmują one około 30% całej jego powierzchni – to najwięcej na świecie! Zabudowa miejska składa się z nowoczesnych drapaczy chmur, apartamentowców, ale i wspaniałej architektury kolonialnej. W odróżnieniu od innych azjatyckich metropolii, w których stare budynki wyburzano i zastępowano je nowymi, tutaj je zachowano. I powstał z tego atrakcyjny mix starego z nowym.
Nasz pobyt w Singapurze podzieliliśmy na dwie lokalizacje – kolorową dzielnicę Little India i hiper nowoczesną Marina Bay. Po mieście poruszaliśmy się niedrogim odpowiednikiem lokalnego ubera – grabem, aby nie tracić cennego czasu. Zwiedzaliśmy metropolię do późnego wieczora, czując się bardzo bezpiecznie i komfortowo.
Little India
Sporo czasu poświęciliśmy na poszukiwanie kolonialnych pozostałości w mieście. Zaczęliśmy od Little India. Wśród budynków poukrywane są kolorowe hinduskie świątynie, sklepy pachnące egzotycznymi przyprawami, butiki z pięknymi strojami i knajpki z pysznym jedzeniem – próbowaliśmy!
Poniżej zobaczycie zdjęcia z okolic naszego hotelu w Little India. Charakterystyczne są tu tzw. shophouses – rzędy niewysokich, jednopiętrowych kamieniczek, w których na parterze mieściły się (lub nadal mieszczą) sklepy i warsztaty, a na piętrze znajdowały się mieszkania. Często są one kolorowe, bogato zdobione i po prostu ładne.
A tutaj jedna z najstarszych hinduskich świątyń w mieście – Sri Srinivasa Perumal Temple:
Wciśnięta pomiędzy bloki buddyjska świątynia – Leong San See Temple – wspaniale udekorowana i kolorowa:
A tuż obok niej kolejna świątynia – Sakya Muni Buddha Gaya Temple – w której znajduje się 15-metrowy posąg Buddy:
Tym co jeszcze zwraca uwagę, to wszechobecne murale – wielkie, kolorowe, małe dzieła sztuki!
Kolorowy budynek poniżej to zbudowany w 1900 roku Dom Tan Teng Niah – ostatnia zachowana chińska willa w dzielnicy Little India:
Popularnym miejscem w tej dzielnicy jest centrum handlowe Mustafa Centre. To wielki dom towarowy składający się z kilku części, w którym można kupić chyba wszystko! Mustafa Centre oferuje ponad 300 000 artykułów w bardzo szerokim asortymencie.
Mówi się, że jeśli nie możesz kupić czegoś w Mustafa Centre, to to nie istnieje ;)
Chinatown
Chinatown w Singapurze to tętniąca życiem dzielnica, gwarna i kolorowa. Najbardziej znaną tamtejszą świątynią jest Buddha Tooth Relic Temple – Świątynia Relikwii Zęba Buddy. Rzeczony ząb faktycznie można w świątyni zobaczyć, ale nie tylko to powinno zachęcić nas do wizyty. Piękny jest sam budynek, ale i jego wnętrza, które robią kolosalne wrażenie!
Uliczki Chinatown zachowały swój chiński rodowód – mnóstwo tu knajpek z chińskim jedzeniem, sklepów z pamiątkami made in China, lampionów, murali, szyldów napisanych w chińskim alfabecie…
W tej dzielnicy zajrzeć można do najstarszej hinduskiej świątyni (jak sami widzicie, Singapur to od początku prawdziwy tygiel kulturowy) – Sri Mariamman Temple. Zbudowana została w 1827 roku.
Dzielnica Arabska – Kampong Glam
Dzielnica Arabska – Kampong Glam – najbardziej urokliwa z etnicznych dzielnic miasta. Jej sercem jest Meczet Sułtana Hussaina, którego złote kopuły widać z daleka. Zbudowany w latach 1824-1826, jest najważniejszą świątynią dla mniejszości muzułmańskiej w mieście. Wokół niego wiją się wąskie uliczki, pełne arabskich restauracji, sklepików z pamiątkami, przyprawami i rękodziełem.
A do tego na fasadach XIX-wiecznych kamieniczek tzw. shophouse znajdują się dziesiątki wspaniałych murali:
Przypadkiem trafiliśmy tu także na ciekawe Click Art Museum:
Dzielnica Arabska według mnie jest bardziej malownicza od innych kulturowych dzielnic. Jest najbardziej spójna i najbardziej urokliwa. Spacerowanie po jej uliczkach jest prawdziwą przygodą i przyjemnością.
Bardzo podobały nam się te trzy dzielnice. Zabytkowe, zróżnicowane etnicznie i kulturowo, z pięknymi świątyniami, smaczną kuchnią, kolorowymi muralami. Gwarne, głośne, pachnące przyprawami z różnych stron świata. Ale i czyste i bezpieczne. Taki jest cały Singapur. Totalne multikulti, w najlepszym wydaniu.
Byłam jakiś czas temu w Singapurze i oglądając zdjęcia przypominały mi się niektóre budynki i ulice. Murali tylko nie było, a są piękne,
Murale zaczęły się pojawiać stosunkowo niedawno – mam takie wrażenie. Pozdrawiam!