Neapol nie jest łatwym miastem. Jest tu głośno, tłoczno, ruch uliczny rządzi się własnymi prawami, pełno tu skuterów przeciskających się między ludźmi, wszędzie pachnie świeżo zaparzona kawa, nad głowami powiewa suszące się pranie… Do tego wąskie uliczki otoczone kolorowymi zabytkowymi kamienicami, to starożytności napotykane na każdym kroku, to wspaniałe zabytki i wreszcie – to najlepsza pizza na świecie. Dla mnie Neapol to kwintesencja Włoch.

Nasze pierwsze dni w Neapolu opisałam TUTAJ. Następnie wyjechaliśmy do Apulii zobaczyć MATERĘ i ALBEROBELLO, potem spędziliśmy parę dni na WYBRZEŻU AMALFITAŃSKIM i wróciliśmy znowu do miasta.

Tym razem nocowaliśmy w hotelu Starhotels Terminus – przyzwoity, blisko dworca kolejowego i metra, a przez to dobrze skomunikowany ze wszystkimi atrakcjami. Poniżej widoki z naszego okna:

Która pizza w Neapolu jest najlepsza? Zdania są podzielone. Ale kilka pizzerii wymienia się na zmianę: Sorbillo, da Michele, di Matteo, Brandi. My na spróbowanie legendarnego wypieku wybraliśmy Antica Pizzeria da Michele. To niewielki lokal, w którym można zamówić dwa rodzaje pizzy: margherita i marinara. Gdy chcesz tam zjeść, udajesz się do „kierownika” knajpki, który w drzwiach wręcza ci numerek. Następnie czekasz na zewnątrz na swoją kolej. Co chwilę „kierownik” wychyla głowę i krzyczy kolejny numer, a wywołani szczęśliwcy wchodzą do środka. Nam oczekiwanie zajęło około 40 minut.

Zajęliśmy stolik i zamówiliśmy trzy pizze margherity. Czekaliśmy parę minut na realizację zamówienia i z ciekawością rozglądaliśmy się po wnętrzu słynnej knajpki. A dlaczego słynnej? Bo wystąpiła w filmie z Julią Roberts w roli głównej – Jedz, módl się, kochaj. To tam bohaterka filmu zajada pizzę ze swoją przyjaciółką podczas zwiedzania Neapolu. Na ścianach lokalu wiszą zdjęcia z tego filmu, a także z uwiecznionymi odwiedzinami pizzerii przez inne znane gwiazdy kina, czy sportu.

Musimy przyznać, że po raz kolejny we Włoszech przekonaliśmy się, że w prostocie siła i była to najlepsza pizza, jaką kiedykolwiek jedliśmy.

Spacerowaliśmy po mieście całymi dniami…

Zajrzeliśmy do XIII-wiecznej katedry św. Januarego:

Wieczorami siadaliśmy w jakiejś knajpce i odpoczywaliśmy po dniach pełnych wrażeń. Do zamówionego drinka (w naszym wypadku Aperol Spritz) dodawano pyszne mini przekąski:

Bardzo ciekawą formą zwiedzania Neapolu jest oglądanie go pod ziemią. My zrealizowaliśmy dwie podziemne trasy.

Pierwszą z nich była trasa wiodąca pod bazyliką San Lorenzo Maggiore. Zwiedza się ją z przewodnikiem. Najpierw zobaczyliśmy piękne wnętrza klasztoru, a następnie zeszliśmy do podziemi. Znajduje się tam targ (macellum) z czasów rzymskich, prawdopodobnie z I lub II w p.n.e.. Wspaniale zachowała się ulica targowa z pralnią, piekarnią, sklepami.

Drugą podziemną trasą, bardziej znaną, jest Napoli Sotterranea – Neapol Podziemny. Ją także zwiedza się z przewodnikiem. Nie zdajemy sobie sprawy spacerując po mieście, że pod stopami mamy cały kompleks podziemnych tuneli i sal. Po zejściu pod ziemię, najpierw wchodzi się do wielkich antycznych cystern na wodę, wydrążonych jeszcze przez Greków około 2500 lat temu. Z biegiem lat przestano ich używać, porzucono je, ale w czasie II Wojny Światowej ponownie sobie o nich przypomniano – służyły one mieszkańcom miasta za schrony przeciwlotnicze.

Każdy turysta dostaje świeczkę i z nią zagłębia się w ciemność…

Po wyjściu na powierzchnię przechodzi się uliczkami do typowego domu mieszkalnego. Tam, po odsunięciu łóżka, naszym oczom ukazuje się kolejne podziemne przejście. Wchodzimy do starożytnego teatru, w którym występował sam Neron. Nikt by się nie domyślił, że pod powierzchnią ulic znajduje się tak wielki i tak dobrze zachowany obiekt.

I ostatnie miejsce odwiedzone podczas wycieczki po podziemnym Neapolu – mini pizzeria da Sofia ukryta w kolejnych starożytnościach – w miejscu widowni teatru Nerona.

O przewadze włoskich lodów nad wszystkimi innymi, nie będę się rozpisywać, bo to oczywiste. Ale wspomnę o znakomitej miejscowej sieci lodziarni Fanstasia Gelati. Spotkacie je w paru miejscach w Neapolu. Pyszne lody!

Ostatnim miejscem, które odwiedzaliśmy przed wylotem do domu, był Castel Sant’Elmo. To średniowieczna warownia wznosząca się nad miastem. Obecnie pełni rolę muzeum. Rozpościera się z niej najpiękniejszy widok na całe miasto.

Tydzień spędzony w Neapolu, Apulii i na Wybrzeżu Amalfitańskim sprawił, że zachwyciliśmy się na nowo południem Włoch. A Neapol, który zwiedzaliśmy po raz pierwszy, tak nas w sobie rozkochał, że cały czas myślimy o powrocie do niego. To niezwykłe miasto, jedyne w swoim rodzaju.

Jeszcze tylko wspomnę o tym, że nie spotkało nas tam nic złego, niebezpiecznego, bo Neapol ma niezasłużenie złą sławę. Nie było też gór śmieci – co widać na naszych zdjęciach. My mamy same piękne wspomnienia związane z tym miastem. Czego i wam życzymy.

Poleć:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *