Neapol – pierwsze spotkanie – praktycznie
W Neapolu nigdy przedtem nie byliśmy. W okolicy bywaliśmy parokrotnie, ale sam Neapol zawsze sobie odpuszczaliśmy słysząc, że nieciekawy, że brudny, że niebezpieczny. Aż do teraz…
Ten post będzie praktyczny – podzielę się z wami namiarami na świetny nocleg, na super jedzenie, obłędne lody i przepyszną kawę. Gdybyście planowali wypad do Neapolu – macie gotowe podpowiedzi ;)
Nasza wizyta w mieście podzielona była na dwie części – niecałe dwa dni zaraz po przylocie oraz niecałe dwa dni przed odlotem do Gdańska. Na pierwsze noclegi wybraliśmy niewielki hotelik Napoli Mia na Via Toledo – to ścisłe centrum miasta, o kilka kroków od najważniejszych zabytków. Hotel zajmuje całe piętro kamienicy, ma 9 uroczo urządzonych pokoi – nam trafił się pokój Mergellina, z wystrojem utrzymanym w klimacie morskim. Poza tym jest tu ładny wspólny pokój wypoczynkowy, w którym można sobie zaparzyć kawę czy herbatę oraz przepiękny salon-jadalnia, w którym podawano śniadania. Położenie Napoli Mia ma rewelacyjne, bo do metra jest z niego zaledwie parę kroków, a Via Toledo, przy której leży, to deptak, gdzie znajduje się mnóstwo sklepów, barów i restauracji. Jest gdzie spacerować, wszędzie blisko. Dla nas idealny wybór, 5/5.
Pierwszego wieczora, po zameldowaniu się w hotelu, mieliśmy czas na krótki spacer po okolicy i zjedzenie kolacji w jednej z wielu pobliskich knajpek (poleconej przez recepcję). Pizza była świetna, atmosfera jedzenia na ulicy i pod gołym niebem w ciepły wiosenny wieczór – sympatyczna (stęskniliśmy się za tym). Polecamy również i to miejsce!
Po 21:00 zamykane są bramy do kamienic i wejść do środka można tylko posiadając klucz – przez malutkie drzwiczki w wielkich wrotach ;)
Po śniadaniu wyruszyliśmy na spacer po mieście, przerywany gwałtownymi opadami deszczu ;)
Neapol kusi pysznościami. Na każdym kroku! Pizzerie, lodziarnie, ciastkarnie, bary, restauracje, na każdym kroku! ;)
Obłędnie apetyczne ciacha, w tym miejscowe przysmaki: sfogliatella i baba – babeczka polskiego pochodzenia, maczana w rumie.
Włoskie lody są najlepsze na świecie (bezdyskusyjnie ;)) i wszędzie smakują świetnie. Ale wśród dziesiątek, albo i setek lodziarni (gelateria) w każdym mieście, są takie, które są wyjątkowe i serwują mistrzowskie lody. W linku ranking najlepszych lodziarni w Neapolu: KLIK
My odwiedziliśmy trzy lokale ze wspomnianych wyżej i w każdym byliśmy zachwyceni smakami i olbrzymim wyborem lodów. Poniżej dwa z nich na Via Toledo. Obłęd!
Lody o smaku pizzy! Ale się nie skusiliśmy ;)
Prawie naprzeciwko Castel Nuovo znaleźliśmy takie cudeńko – kupić tu można było cytrynową granitę (zamrożona lemoniada). Wielkimi fanami granity nie jesteśmy, ale ta była smaczna.
Za to kawałek dalej, na rogu Piazza del Plebiscito, vis a vis Pałacu Królewskiego, usiedliśmy na kawę w Gran Caffe Gambrinus i kompletnie się zakochaliśmy – i w klimatycznym, zabytkowym wnętrzu i w smaku wyśmienitej kawy. To najstarsza z neapolitańskich kawiarni, założona została w 1860 roku, a bywały w niej same światowe sławy. Kawa z Gambrinusa była też kawą pijaną na dworze królewskim. Wystrój kawiarni jest pełen przepychu i elegancji, jednak ceny nie są tak wysokie, jakich się spodziewamy. Za dwie kawy i napój dla Amelki zapłaciliśmy tyle samo co w innych kawiarniach, a kawa (ich własne mieszanki ziaren) była wyśmienita! Jedna z najlepszych jakie piliśmy ever, serio!
Obiad chcieliśmy zjeść w pizzerii Sorbillo – uchodzącej za najlepszą w Neapolu. Ale tłum ludzi czekających na stolik skutecznie nas zniechęcił (na oko czekania na 2-3 godziny), więc udaliśmy się do pierwszej pizzerii z wolnymi stolikami, tuż obok…
i zjedliśmy tu pyszną pizzę i lasagnę z pieca – obłędnie smaczną! Jakby was też zniechęcił tłum przy Sorbillo – polecamy ;)
Nieodgadnionym dla nas jest to, jak pizza margherita, robiona przecież z czterech prostych składników, w Neapolu smakuje tak niebiańsko (bo tak właśnie smakuje). Tam nie trzeba zamawiać pizzy z wieloma składnikami – im prostsza, tym lepsza wg mnie.
Jeszcze jedno miejsce (na Via Toledo 244) wam polecę – Pizza a Portafoglio Gennaro Salvo. To malutki lokal z pizzą na wynos – składaną na 4 i pakowaną w papier. Margherita kosztuje 2,5 euro i smakuje bosko ;) Tłum kłębi się dziki, ale pizzaiolo uwija się i szybko wydaje kolejne placki.
W kolejnym poście pokażę wam miejsca, które wtedy zobaczyliśmy – bo nie tylko jedliśmy i piliśmy przez cały dzień, wbrew pozorom ;)
Ach te wąskie uliczki i włoskie klimaty
Cały urok w tych nadgryzionych zębem czasu uliczkach i zaułkach :)