Wrażenia po majówce w Neapolu (i okolicach)
Wczoraj wieczorem wróciliśmy z majówki spędzanej w Neapolu i okolicach. W ciągu 2,5 godziny z pięknej, upalnej i słonecznej wiosny, znaleźliśmy się w 8 stopniach, ulewie i wietrze. Nienawidzę takich powrotów. Naprawdę. Potem przez tydzień dochodzę do siebie, próbując na nowo odnaleźć się w tej paskudnej aurze; próbuję zapomnieć o tym, jak może być przyjemnie i trwać we względnym humorze do następnej podróży. Jedynym co przekonałoby mnie do emigracji, to właśnie ta nasza pogoda. Resztę kocham. Jej nie.
Kampanię (region południowych Włoch) zwiedzaliśmy już parokrotnie we dwójkę, przed urodzeniem Amelki. Ale gdy tylko jesienią pojawiły się loty z Gdańska do Neapolu, zarezerwowaliśmy bilety i zdecydowaliśmy się pokazać Młodej jeden z najpiękniejszych zakątków Europy. Nasz plan pobytu wyglądał tak: najpierw Neapol, potem wypożyczenie samochodu i wyprawa do niesamowitych miejsc – Matery i Alberobello, potem powrót na Wybrzeże Amalfitańskie, Pompeje, Herkulanum, Capri i Wezuwiusz, a potem znowu powrót do Neapolu. Niestety nie wszystko ułożyło się po naszej myśli – nie udało nam się popłynąć na Capri i wejść na Wezuwiusza. Te dwa miejsca powinno oglądać się w słońcu, przy pięknej pogodzie, bo najważniejsze są tam widoki. A nam pechowo, akurat w czasie, kiedy mogliśmy się tam wybrać, wypadało za każdym razem duże zachmurzenie. Szkoda, żałujemy bardzo, że nie mogliśmy pokazać Amelce tych cudownych miejsc. Jednak liczymy na to, że połączenie lotnicze utrzyma się przez dłuższy czas i jeszcze to nadrobimy :)
Przed wyjazdem naczytałam się na różnych forach, o tym jaki jest Neapol i powiem szczerze, że obawiałam się tego miasta (w samym Neapolu akurat nigdy wcześniej nie byliśmy). Okazało się, że zupełnie niepotrzebnie. Miasto jest niesamowicie przyjazne, piękne i pełne niesamowitej atmosfery.
Garść wskazówek i refleksji, spisanych na gorąco, na lotnisku przed powrotem do domu:
– nie wierzcie w góry śmieci na ulicach. Miasto jest czyste, śmietników pełno, więc nie ma problemu z pozbyciem się śmieci, a metro jest jednym z najczystszych jakie widzieliśmy,
– nie wierzcie we wszechobecnych złodziei. Nie spotkała nas żadna sytuacja niemiła, ani takiej nie widzieliśmy,
– ruch na ulicach jest potworny i jeśli ktoś nie ma wprawy we włoskim sposobie jeżdżenia samochodem, niech sobie odpuści. Za to metro jest tanie i łatwe w obsłudze
– naprawdę blisko stąd do najciekawszych atrakcji regionu: Pompejów, Herkulanum, Wezuwiusza, Capri i Wybrzeża Amalfitańskiego. Wszędzie jeździ kolej podmiejska i autobusy,
– Włosi z reguły nie najlepiej mówią po angielsku, ale są bardzo pomocni i na wszelkie sposoby próbują się dogadać. Nam zawsze bardzo pomaga moja (podstawowa) znajomość włoskiego oraz… ręce ;) A na ich bezinteresowną pomoc mogliśmy liczyć w każdym momencie np. przy wskazaniu prawidłowej drogi, czy parkowaniu na styk ;)
– jedzenie jest najlepsze jakie jedliśmy we Włoszech, a objeździliśmy cały kraj parę razy,
– miasto ma rewelacyjną atmosferę – wąskie uliczki biegnące to w górę, to w dół, zabytkowe kościoły, pranie wiszące na linkach, setki barów i restauracji, skąd dobiagają apetyczne zapachy, fantastyczne zabytki, wszędzie terkoczą piaggio, Włosi krzyczą do swoich telefonów, ekspresy do kawy plują parą, a człowiek chodzi z zachwytem kręcąc głową na prawo i lewo usiłując ogarnąć ten chaos…
Piękne zdjęcia jak i miejsce ;) To fakt, dogadać się z Włochem po angielsku graniczy z cudem, ale pomocni próbują być ;P
Dziękujemy :)
Na szczęście znam troszkę włoski, więc jakoś się z nimi dogadujemy :)