Weekend w Londynie
Pewien wrześniowy weekend spędziliśmy w Londynie. W sobotę rano wylecieliśmy z Gdańska do Wielkiej Brytanii, a w niedzielę wieczorem wróciliśmy z powrotem. Naszym celem był koncert, urodzinowy prezent dla naszej Amelii – Abba Voyage. A przy okazji postanowiliśmy skorzystać z okazji i szybko zwiedzić miasto.
Naszym pierwszym przystankiem było Muzeum Sherlocka Holmesa na Baker Street 221 B, tam gdzie Arthur Conan Doyle w swych powieściach umieścił mieszkanie słynnego detektywa. W rzeczywistości taki adres nie istnieje na Baker St., został utworzony celowo i zarejestrowany pod wpływem popularności książek Conan Doyle’a. W muzeum zobaczyć można umeblowane mieszkanie wprost z epoki Sherlocka, detektywistyczne rekwizyty i dekoracje nawiązujące do jego przygód. Pokoje są tak realistycznie odtworzone, że ma się wrażenie, iż naprawdę detektyw w nich mieszka i opuścił je tylko na chwilę.
W muzeum jest także sklepik z sherlockowymi gadżetami.
Kawałek dalej, na tej samej ulicy natknęliśmy się na filię pizzerii znanej nam z Neapolu i serwującej znakomitą pizzę – Antica Pizzeria da Michele. Rzeczywiście i tu pizza była świetna!
Przy wejściu do stacji metra Baker Street spotkać można Sherlocka we własnej osobie:
Naszym kolejnym przystankiem był dworzec kolejowy King’s Cross. To tutaj znajduje się słynny peron 9 i 3/4, znany z serii powieści o Harrym Potterze. Tak naprawdę jest to tylko miejsce z wózkiem bagażowym, przy którym można sobie zrobić zdjęcie (gigantyczna kolejka). Tuż obok znajduje się sklep z gadżetami z uniwersum Harrego. My trafiliśmy dodatkowo na wystawę budowli z klocków Lego, także w tematyce czarodziejskiej.
Po drodze do hotelu, londyńskie obrazki:
Miejscem, który chyba każdemu kojarzy się z Londynem, jest Big Ben. Jest to potoczna nazwa wieży zegarowej Elizabeth Tower, wybudowanej w 1858 roku, w Pałacu Westminsterskim. Gdy ostatni raz byliśmy w Londynie, Amelia miała kilka lat i nic już z tego nie pamiętała, stąd nasze powroty do miejsc „obowiązkowych”.
Stamtąd spacerem przeszliśmy pod Buckingham Palace i do parku St. James.
A wieczorem rewelacyjnie bawiliśmy się na koncercie:
Kolejnego dnia chcieliśmy rzucić okiem na Tamizę i na Tower Bridge:
A resztę wolnego czasu spędziliśmy w Muzeum Historii Naturalnej. Uwielbiamy to miejsce. Muzeum jest wspaniałe, z niezwykłymi eksponatami i ekspozycjami.
Nas zawsze najbardziej interesują dinozaury, więc z przyjemnością zajrzeliśmy do działu im poświęconego oraz przywitaliśmy się z Dippym – ulubionym dinozaurem (diplodokiem) londyńczyków.
Lubimy także działy geologiczne:
Miejscem pięknym i charakterystycznym dla tego muzeum jest główny hol, w którym podwieszono gigantyczny szkielet płetwala błękitnego. Podobno architektura holu była inspiracją dla wnętrz Hogwartu – i rzeczywiście, coś w tym jest. Te przeplatające się klatki schodowe, łuki, zdobienia…
Muzeum dzieli się na 5 działów: zoologię, botanikę, paleontologię, entomologię i mineralogię. Są też przeróżne wystawy czasowe. Świetny był dział o wulkanach i trzęsieniach ziemi – z symulacją trzęsienia. Muzeum można odwiedzać wielokrotnie i zawsze coś ciekawego i nowego odkryć.
Anglia to oczywiście znakomite puby, które mają swój fajny klimat i pyszne piwo. nie mogliśmy sobie odmówić w nich wizyty ;)
Dwa niepełne dni, ale pełne wrażeń. Londyn nie jest moją ulubiona stolicą, jednak na takie krótkie wypady jest idealny i na pewno powtórzymy tego rodzaju wyjazd, aby zobaczyć inne miejsca.