Kilka dni w Helu
Spędziłyśmy z Amelką kilka dni w Helu. Miałyśmy do dyspozycji mieszkanie w samym centrum, więc wszędzie było nam blisko :)
Pogoda nas nie rozpieszczała – było dość chłodno i prawie cały czas przelotnie padało. Taaaa, wypoczynek nad polskim morzem ;)
Pojechałyśmy do Ocean Parku we Władysławowie. Park ma mieć charakter edukacyjny i prezentować figury morskich stworzeń naturalnej wielkości.
Byliśmy tam krótko po otwarciu – jakieś 2, może 3 lata temu. Różnica jest znaczna – niestety na niekorzyść. Nie pojawiło się za wiele nowych eksponatów, za to postawiono wesołe miasteczko, jakieś dmuchańce, sezonowe bary, które nadają temu miejscu charakter odpustowości. I gdzieś pomiędzy tym wszystkim pojawia się jakiś morski zwierzak… To była nasza ostatnia tu wizyta.
Odwiedziłyśmy też dwukrotnie Jastarnię. Podróż pociągiem była sama w sobie przygodą. Nie zdarza nam się to za często ;)
Odwiedziłyśmy latarnię morską ukrytą w lesie. To najmniejsza polska latarnia. Nie jest udostępniona do zwiedzania.
Przespacerowałyśmy się do mola,
i zajrzałyśmy do zabytkowej Chaty Rybackiej z 1881 roku – malutkiego muzeum, otwartego tylko przez kilka godzin dziennie, w sezonie letnim, wstęp bezpłatny.
W Jastarni działa kilka niezłych restauracji – to alternatywa dla helskich smażalni ryb ;) Zdecydowanie na obiad polecamy Jastarnię. Bo w Helu kiepsko z wyborem. Wszędzie tylko ryby lub kotlety z frytury.
W Helu spędzałyśmy dni na wycieczkach rowerowych (działają tu dwie wypożyczalnie rowerów), dwa razy udało nam się poleżeć na plaży (choć bez upału i kąpieli), zajrzałyśmy do muzeum minerałów (mało interesujące).
W Fokarium były takie tłumy, że nie widziałyśmy fok ;) Link do Fokarium
Gdyby pogoda była ładniejsza, spędzałybyśmy więcej czasu na plaży. A że prawie ciągle padało lub/i było zimno, musiałyśmy sobie organizować czas inaczej.
Hel jest ładnym, kameralnym miasteczkiem. Ale poza sezonem – zawsze go tak odwiedzaliśmy i tak odbieraliśmy. To był nasz pierwszy pobyt w wakacje w bałtyckim kurorcie. Bawiłyśmy się świetnie, ale te tłumy wszędzie były męczące. Jedzenie w restauracjach i pseudorestauracjach sezonowych było paskudne. Nijak się ma do tego poza sezonem, gdzie stawia się na jakość, a nie na ilość. Sklepy z chińszczyzną, tysiąc meleksów na ulicach, stragany z pierdołami, wszędzie hałas i dziki tłum. Jednak to nie dla nas ;)
Podsumowując – polskie morze tylko poza sezonem. To moja subiektywna ocena ;)
Jak dobrze pójdzie to w tym roku też dotrę na Hel :) Zobaczymy :)
Jeśli w sezonie – nastaw się na tłumy :)
Jeśli poza – będzie cudnie :)