Kenia praktycznie
Garść informacji praktycznych – jak się przygotować do podróży, co ze sobą zabrać, czego się spodziewać i tak dalej…
1. Kiedy lecieć?
W porze suchej. W Kenii, leżącej w klimacie równikowym, w ciągu roku występują dwie pory suche i dwie pory deszczowe. Pory suche: od grudnia do marca oraz od lipca do września. Jest wtedy przyjemnie ciepło, wszystkie trasy są przejezdne (w porze deszczowej mogą nie być) i jest mało moskitów ;)
2. Jak się tam dostać?
Wg mnie najwygodniej i najtaniej czarterem – loty czarterowe do Mombasy mają w swojej ofercie polskie biura podróży. Można wykupić gotową ofertę z wypoczynkiem i/lub safari, albo sam lot – widziałam niedawno bilety lotnicze za 900 zł/os. na wyloty w lutym. Bezpośredni lot z Warszawy do Mombasy trwa 10 godzin.
Do wjazdu na teren Kenii potrzebna jest wiza. Można ją wykupić po przylocie na lotnisku lub złożyć wniosek przez internet na stronie https://www.ecitizen.go.ke/ Koszt wizy wynosi 50$ (plus opłaty manipulacyjne), dzieci nie są objęte obowiązkiem wizowym. Wiza ważna jest przez 3 miesiące. Pamiętajcie, że wasz paszport musi być ważny minimum przez 6 miesięcy od daty planowanego powrotu.
3. Garść informacji praktycznych:
Waluta: w Kenii będziecie płacić szylingami kenijskimi (KSH) lub w wielu turystycznych miejscach – dolarami amerykańskimi. Przelicznik w styczniu 2017 r. wynosił 100 KSH=1 $. Dolary wymienicie bez problemu w hotelach lub bankach. Pamiętajcie, że akceptowane są tylko dolary wydane po 2006 r. ! Przydadzą się banknoty o nominale 1$, bo w zwyczaju jest dawanie napiwków za pomoc np. boyom hotelowym.
Elektryczność: w Kenii wtyczki są takie same jak w Wielkiej Brytanii – potrzebować więc będziecie przejściówek. Możecie je kupić na miejscu – widziałam je w każdym sklepiku hotelowym lub na lotnisku. Przyda się też przedłużacz i rozgałęźnik, bo gniazdko w pokoju przeważnie jest jedno, a w lodgach prąd jest tylko w pewnych godzinach i mogą pojawić się problemy z naładowaniem telefonów i akumulatorów.
Czas: różnica czasu między Kenią a Polska zimą wynosi 2 godziny, a latem 1 godzinę.
Telefony i internet: telefony (z opcją roamingu) polskich operatorów działają bezproblemowo – pod warunkiem, że nie jesteście gdzieś w głuszy i bez zasięgu ;) Internet (wifi) był oferowany we wszystkich hotelach, w których nocowaliśmy, ale tylko teoretycznie. Działał bardzo kapryśnie, notorycznie zrywało się połączenie i był w zasadzie tylko w okolicach recepcji. Na pewne połączenie internetowe za bardzo liczyć więc nie możecie ;)
Język: w Kenii wszędzie dogadacie się po angielsku, bo to drugi po suahili język urzędowy.
4. Bezpieczeństwo
Jak w wielu miejscach na świecie – turysta to łakomy kąsek dla złodziei. Zdarzają się napady rabunkowe, zdarzają się kradzieże kieszonkowe; unikajcie podejrzanych miejsc i nieciekawych dzielnic, nie włóczcie się po zmroku, zachowajcie zdrowy rozsądek i zwykłą czujność. I nie wystawiajcie rąk z aparatami przez szyby pojazdów, podczas robienia zdjęć ulicy, bo to bardzo kusi złodziejaszków ;) Uważajcie też na oszustów i naciągaczy. Kenijczycy będą usiłowali sprzedać wam wszystko co tylko się da, oczywiście za znacznie wyższą cenę niż jest to warte. Nie noście biżuterii, dużej ilości gotówki przy sobie, drogiego sprzętu… Paszporty i dodatkową gotówkę zawsze można zdeponować w hotelowym sejfie.
5. Choroby
Aktualnie nie ma obowiązku szczepień przy wjeździe do Kenii. Są jednak szczepienia zalecane – na żółtą febrę, dur brzuszny i WZW typu A. Wszystkie te szczepienia należy wykonać na kilka tygodni wcześniej od daty planowanego wyjazdu.
(My udaliśmy się późną jesienią najpierw na konsultację do Instytutu Medycyny Tropikalnej w Gdyni, a potem zaszczepiliśmy się na to, czego brakowało do tej pory w naszym podróżnym pakiecie szczepień ;))
Profilaktyka antymalaryczna – w Kenii istnieje realne zagrożenie zarażenia się malarią – chorobą pasożytniczą przenoszoną przez komary. Zaleca się przyjmowanie leków antymalarycznych (na malarię nie ma szczepionki) oraz profilaktyka polegająca na używaniu dobrych repelentów (te nasze, popularne w drogeriach nie działają na miejscowe moskity – najlepsze są środki z DEET – my używamy od lat Muggę, jest skuteczna, nie uczula) oraz zakładania po zmroku ubrań z długim rękawem i długimi nogawkami, aby uniknąć pokąsania, a także spanie pod moskitierą.
Jak to wyglądało u nas, bo wiele osób o to mnie pyta? Wykupiliśmy antymalaryczny lek malarone i byliśmy zdecydowani go zażywać, pomimo ryzyka nieciekawych skutków ubocznych. Ale przed samym wyjazdem Amelka się rozchorowała i brała silne leki, aby stanąć na nogi, a i ja walczyłam z pewnymi dolegliwościami zdrowotnymi i również faszerowałam się mocnymi farmaceutykami. Toteż uznaliśmy, że bojąc się powikłań przy osłabieniu organizmów, nie będziemy przyjmować malarone. Co się okazało na miejscu, w Kenii? Że przez cały pobyt mieliśmy dosłownie po 3 ugryzienia komarów, z czego większość pojawiła się w Mombasie (a tu ryzyko malarii jest niewielkie), komarów było mniej niż w naszym ogrodzie latem, w każdym hotelu były moskitiery i spraye na owady. Toteż stosowaliśmy tylko Muggę i spaliśmy pod moskitierą. Po powrocie zbadaliśmy sobie krew w laboratorium na obecność zarodźców malarii – wynik jest ujemny dla całej trójki.
Nie powiem wam, czy brać leki antymalaryczne, czy nie. To indywidualna decyzja każdego z was. Ryzyko zarażenia się malarią jest duże i realne. Wiem tylko, że przy następnym wyjeździe w tamte rejony świata, my malarone będziemy zażywać, o ile tylko znowu nic się nie wydarzy, bo szkoda naszych nerwów na widok każdego moskita ;)
6. Jedzenie
Jedzenie w Kenii jest bardzo smaczne i zróżnicowane. Warto próbować miejscowych smakołyków, ale raczej w restauracjach niż ulicznych garkuchniach – bo tam z czystością jest raczej na bakier i możecie spodziewać się kłopotów żołądkowych, które mogą zepsuć wam urlop. Przez pierwsze dni unikajcie surowych warzyw i owoców, aby przyzwyczaić organizm do miejscowej flory bakteryjnej. My zawsze przed wyjazdami przyjmujemy probiotyki, aby naszą florę wzmocnić i nie miewamy żołądkowych problemów na wyjazdach – taki nasz patent ;)
Kuchnia kenijska to połączenie smaków afrykańskich z hinduskimi, arabskimi i europejskimi. Podawano nam wspaniałe ryby (barrakudy, dorady, lucjany), pyszne grillowane, duszone i pieczone mięsa (wieprzowina, wołowina, jagnięcina), dużo drobiu (kurczaki i indyki), mnóstwo warzyw i owoców (pierwszy raz spotkaliśmy się z tree tomato inaczej zwane tamarillo), były ziemniaki w przeróżnej postaci, była pizza i pasta, ale też ugali – podstawa miejscowej kuchni – to rodzaj gęstej papki zrobionej z mąki kukurydzianej lub maniokowej i wody, jedzonej z przeróżnymi sosami. Wszędzie też podawano mchichę – zieloną papkę z liści amaranthusa z dodatkiem czosnku i cebulki – całkiem smaczną.
Miejscowego alkoholu nie próbowaliśmy – poza piwem. Najlepszy rzekomo jest Tusker, ale my nie widzieliśmy dużej różnicy między nim, a innymi ;) A wino było pyszne, ale z RPA…
7. Pamiątki z Kenii
Najbardziej klasyczną pamiątką z Kenii są znakomite miejscowe kawy i herbaty oraz przyprawy. Na zdjęciu półka z kawą w markecie Nakumatt:
Poza tym sklepiki z pamiątkami (nieliczne) oraz uliczni sprzedawcy oferują: magnesy na lodówkę, drobną ceramikę, wyroby ze steatytu, bajecznie kolorowe chusty i parea w afrykańskie wzory, piękne wyroby z drewna, również z hebanu, charakterystyczną biżuterię z kolorowych koralików, kapelusze i ubrania na safari, dzidy, maski i tarcze lokalnych plemion… Pamiętajcie, że z Kenii nie można wywozić żadnych wyrobów z kości słoniowej i innych przedmiotów wykonanych z materiałów odzwierzęcych, a także muszli, koralowców itp., pod groźbą wysokiej kary lub więzienia. I jeszcze jedno – z moich obserwacji wynika, że najtańsze pamiątki były w Mombasie. A gdybyście czegoś nie kupili w trakcie pobytu, ale chcielibyście jednak to mieć – to wszystko dostaniecie na lotnisku w Mombasie. Acha, i to co będą wam oferowali Masajowie, to jest dokładnie to samo, co kupicie wszędzie indziej, tylko 5 razy drożej ;)
8. Inne
- W Mombasie z kranów leci słona woda, która nie jest zdatna do picia (strasznie źle myło mi się w niej włosy ;)) Wszędzie pijcie wodę tylko butelkowaną! My zęby również myliśmy w takiej z butelek, chociaż zapewniano nas, że to nie jest konieczne.
- W związku z dużym upałem, istnieje ryzyko odwodnienia organizmu – zawsze w takie gorące rejony świata zabieramy elektrolity w saszetkach lub musujących tabletkach i regularnie je zażywamy rozpuszczając w wodzie mineralnej, aby uzupełniać wypocone minerały. Polecamy ten sposób, podpowiedziany nam przez lekarza.
- Pamiętajcie o kremach z filtrem przeciwsłonecznym – z jak najwyższym faktorem. Kenia leży na równiku, słońce opala tu najsilniej. Polecam zabrać o jedno więcej opakowanie niż zabieracie na wakacje zazwyczaj, bo smarować trzeba całe ciało i to wiele razy dziennie. Widzieliśmy jak wyglądają i jak cierpią osoby, które tego zaniedbały, ałć.
- Nie zapomnijcie o środkach dezynfekujących do rąk – nie zawsze jest czysta woda do mycia, a z higieną jest raczej kiepsko niż dobrze, szczególnie w miejscach publicznych.
- Zazwyczaj planuje się odwiedzenie jakiejś wioski rdzennych mieszkańców. Często zabieramy ze sobą z Polski jakieś drobiazgi dla maluchów. My także byliśmy w wiosce Masajów i przywieźliśmy kredki dla dzieci w wieku szkolnym. Nie zabierajcie słodyczy! Dzieciaki były zasypane słodyczami, po prostu zasypane… Kupcie im przybory szkolne, np. zeszyty, bloki rysunkowe, kolorowanki, pisaki; przygotujcie ubrania, sandałki, nawet używane, po waszych dzieciach, kupcie piłkę do gry w nogę, jakieś plecaczki na drobiazgi, maskotki, książeczki po angielsku, nakrycia głowy, skakanki… Oni nie potrzebują słodyczy, ale wszystkiego innego, co dla nas jest oczywiste – owszem!
W osobnym poście napiszę o tym, co jest potrzebne na safari, a co kompletnie się nie sprawdza.
Wasza Patrycja
Przypominam o naszym profilu na Facebooku i Instagramie – jest tam jeszcze więcej nas i naszych podróży ;)
Kenia i safari są na liści moich marzeń, więc śledzę Was z zaciekawieniem :)
Patek, jesteś urodzoną pisarką przewodników!
Mam pytanie, czy jak mam jakieś dolary z 2006 roku to się liczy czy musi być stricte 2007 i późniejsze?
Z tego co wyczytałam, to nie są przyjmowane dolary sprzed 2006, ale nie wiem, czy wlicza się w to też 2006. Bezpieczniej będzie wymienić je na póżniejsze.
Cześć, bardzo dziękuję za Twój merytoryczny wpis. Szukałam informacji o Kenii, szczególnie, że chcemy lecieć z synem (5 l.) i u Ciebie znalazłam najlepiej przygotowany artykuł. Na pewno będę do niego wracać, a przed samym wyjazdem pewnie pozwolę sobie zadać kilka pytań :) Pozdrawiam serdecznie z Łodzi! Agata
Cieszę się bardzo i zapraszam – jeśli będę umiała, to pomogę :)
Absolutnie nie zabieramy zeszytów! Dzieciaki w Kenii mają w szkołach inny rozstaw linijek i te nasze są dla nich bezużyteczne. Wszystko pozostałe (wymienione) jak najbardziej warto zabrać.
Chciałam się zapytać czy trzeba się szczepić?? przyjmować leki przed wyjazdem? Czy jest tam bezpiecznie
O tym wszystkim napisałam w postach dot. Kenii :)
Dla wielu osob 3 na 10 zazywanie Malaronu moze wam tak samo popsuc wyjazd jak i sama choroba.
Najlepszym naturalnym srodkiem na komary Malaryczne jest:
– tydzien przed wyjazdem zaczac jesc 2-3 zabki czosnku dziennie, i potem takze w trakcie pobytu, przez pot beda sie wydzielaly zwiazki ktore odstraszaja komary (wiadomo ze zapach z buzi bedzie jak po czosnku)
– uzywanie preparatow Mugga w kulce na cialo, i w spraju na ubrania jest bardzo dobra ochrona
– zabrac ze sobą malaron, jesli ktos nie daj boze sie zarazi to wysoka goraczka i biegunka wystapi od razu, wowczas przyjmujemy malarone w dawce uderzeniowej, 3 tabletki dziennie przez 3 dni. Po 3 dniach wszystkie objawy miną… wiec kontynulujemy wakacje
– po powrocie do domu zglosic sie do osrodka chorob tropikalnych… jest na to czas bo okres inkubacji malarii to okolo 3 miesiace.