Jak zwiedzać Izrael? O czym musicie wiedzieć?

W tym poście podzielę się z wami naszymi tipami na zwiedzanie Jerozolimy i okolic – bo tam spędziliśmy czas. To nasze prywatne i subiektywne odczucia, uwagi i przeżycia – wasze mogą być zupełnie inne.

Podróż do Izraela

Bilety na lot do Tel Awiwu kupowaliśmy zimą (ceny były wtedy miłe dla portfela). Lecieliśmy LOT-em bezpośrednio z Gdańska, a wracaliśmy przez Warszawę. Naczytaliśmy się przed podróżą o parogodzinnych kontrolach na lotnisku, o przeszukaniach bagażu, o przesłuchaniach… Po przylocie staliśmy jedynie godzinę w kolejce do kontroli paszportowej, bo nałożyło się kilka przylotów i było mnóstwo ludzi. Pan w okienku zadał nam jedno pytanie „na jak długo przylecieliśmy” i wydał 3-miesięczne wizy. Z powrotem zapytano nas tylko, czy mamy w bagażu jakieś pilniczki czy nożyczki i czy przyjęliśmy jakiś prezent od kogoś na miejscu. I cała lotniskowa procedura zajęła nam mniej czasu niż zwykle w Polsce. A żaden bagaż nie był otwierany przez nikogo. Mieliśmy szczęście? Czy te opowieści są przesadzone?

izrael

A lotnisko Ben Gurion jest piękne i bardzo dobrze zaprojektowane.

Aby dojechać do Jerozolimy należy po wyjściu z przylotów udać się na drugie piętro i kierując się strzałkami z oznaczeniami „bus” i/lub „public transport” dotrzeć na przystanek autobusu 485. Autobus jeździ o każdej pełnej godzinie, podróż trwa niecałą godzinę, bilety można kupić u kierowcy – za naszą trójkę koszt wyniósł niecałe 50 szekli (1 szekel = 1 złoty [prawie]). Z tym, że mieliśmy zniżkę (kilkanaście szekli) – w hali przylotów znajduje się okienko informacji komunikacji miejskiej – można tam wyrobić bezpłatnie kartę na komunikację w Jerozolimie i daje ona zniżkę na bilet do Jerozolimy. Potem korzysta się z tej karty przy podróżach po mieście – doładowując ją w specjalnych automatach. Wygodne rozwiązanie. Autobus 485 dojeżdża na Główny Dworzec (Central Station), a stamtąd dostaniecie się już wszędzie kolejnymi autobusami lub tramwajem. Powrót na lotnisko jest taki sam – o pełnych godzinach z Central Station, tylko przystanek znajduje się przy innej ulicy – równoległej do tej, na której się wysiada.

Gdzie spaliśmy?

Przez booking.com wyszukaliśmy hotel ze śniadaniami w odległości 10 minut spacerem od bramy Starego Miasta. Pokoje czyste, spore, śniadanie z dużym wyborem i smaczne i na dodatek był basen, co było ważne dla Amelki :) W pobliżu znajdował się przystanek autobusowy i tramwajowy oraz sklep samoobsługowy, bankomat i pizzeria.

Polecamy: Hotel Leonardo. Dobra miejscówka.

Widok z naszego balkonu:

Hotel znajduje się w dzielnicy arabskiej i aby dojść do bramy Damasceńskiej musieliśmy przejść przez miejscowy targ – fajne przeżycie :)

Gdzie jeść?

Z tym był największy problem. Nie dość, że był ramadan, więc wiele z arabskich knajpek było zamkniętych w ciągu dnia, to wszystko bardzo drogie i wszędzie to samo – kuchnia bliskowschodnia. Przez pierwsze dwa dni byliśmy w 7 niebie, ale potem marzyliśmy o czymś innym niż kebab, czy falafel… Na Starym Mieście są albo arabskie fast foody, albo bardzo drogie restauracje z kelnerami i stolikami nakrytymi obrusami ;) Nie znaleźliśmy niczego pośrodku. W Dzielnicy Żydowskiej były pizzerie i jakieś burgery, były kawiarnie i lodziarnie – to chyba najlepsze miejsce na posiłek. Chociaż i tak – bez szału.

W sklepach na starym mieście kupić można było głównie słodycze i napoje, ale był też nabiał i jakieś konserwy – bez rewelacji. Pieczywo widziałam tylko na straganach na targu.

Ale sprzedam wam namiar na knajpkę, gdzie jest cenowo (jak na ich warunki) przystępnie, smacznie i można napić się piwa ;) Pokazał nam ją nasz miejscowy arabski przewodnik (o którym dalej). Przy IV Stacji Drogi Krzyżowej, po wejściu na mały dziedziniec zobaczycie niewielką restaurację. Fajnie siedzi się pod schodami kościoła, obserwuje pielgrzymów pałaszując szoarmę i popija zimne piwko ;) Za 3 dania w rodzaju takich jak na zdjęciu + napoje zostawialiśmy między 150-200 szekli (150-200 złotych – drogo, ale jak na ich ceny, bardzo ok ;))

Jaka pogoda?

W Izraelu spędziliśmy ostatnie dni maja. Poranki i wieczory były chłodne – na cienką bluzę, ale w ciągu dnia temperatury dochodziły do 36 stopni w cieniu i było morderczo gorąco. Jeśli możecie, wybierzcie czas na podróż tam poza latem, poza ciepłymi miesiącami – bo w tym upale nie da się po ludzku zwiedzać ;)

Jak z bezpieczeństwem?

Jest bezpiecznie.  Ani przez chwilę nie czuliśmy się niekomfortowo. Wszyscy byli dla nas mili i uśmiechnięci – w każdym miejscu. Włóczyliśmy się wszędzie, po każdej dzielnicy, jedliśmy z miejscowymi, robiliśmy zakupy w lokalnych sklepach, jeździliśmy komunikacją miejską – w autobusach często byliśmy jedynymi niemuzułmanami. Wszędzie spokój i życzliwość.

Wojska jest mnóstwo – na każdym skrzyżowaniu, przy każdej atrakcji turystycznej – młodzi chłopcy i dziewczęta w mundurach, z karabinami, strzegą porządku. Ale również są życzliwi – często pytaliśmy ich o drogę ;) Izrael ma taką, a nie inną historię, którą wszyscy znamy i obecność wojska nie powinna nikogo dziwić.

Co poza tym?

  • jest drogo. Bardzo. Drogie są napoje (500 ml to od 8 do 15 szekli), żywność w sklepach, posiłki w knajpach, pamiątki, bilety wstępu (np. En Gedi – 28 szekli za os., synagoga Hurva – 20 szekli za os.)
  • pomyślcie o wygodnych butach – Stare Miasto w Jerozolimie nie jest wielkie, ale bardzo dużo się chodzi – wszystko zwiedza się na własnych nogach. Jednego dnia zrobiliśmy pieszo prawie 19 km!
  • jeden dzień na zwiedzanie Jerozolimy to pomyłka! W najważniejszych miejscach są spore kolejki – w Bazylice Grobu Świętego staliśmy ponad godzinę, aby wejść do kaplicy z Grobem – a byliśmy wcześnie rano, przed autokarami z wycieczkami ;) To samo ze Ścianą Płaczu – stoi się w długich kolejkach do kontroli, a na Wzgórze Świątynne wejść można tylko przez parę godzin dziennie i obowiązuje ograniczona liczba zwiedzających. Weźcie to pod uwagę i zaplanujcie przynajmniej dwa pełne dni na Jerozolimę
  • zadbajcie o odpowiedni strój – w miejscach kultu religijnego bądźcie ubrani skromnie – nie można mieć odkrytych ramion i kolan, jeśli strażnicy uznają, że wyglądacie wyzywająco (np. u mnie był to za duży dekolt i musiałam okryć się chustą) nakażą wam okryć się (chusty i inne szaty dostępne są na miejscu) lub w ogóle wyproszą was stamtąd
  • na mieście w wielu miejscach znajdują się poidełka – można w nich napełnić butelki wodą pitną (i zaoszczędzić ;)). Toalet publicznych też jest sporo – wszędzie są darmowe i bardzo czyste
  • zakupy: na Starym Mieście można kupić arabskie słodycze, przyprawy, można napić się świeżo wyciskanego soku z owoców, można kupić ubrania, zabawki i pamiątki – ale wszystko to niestety chińszczyzna i drożyzna. Na Nowym Mieście są znane nam sieciówki, galerie sztuki, galerie handlowe – ale ceny są wyższe niż u nas (z tego co widziałam, ale nie poświęciłam temu tematowi zbyt dużo czasu ;))
  • lepiej zabrać dolary na wymianę – ceny są wszędzie podawane w dolarach, euro nigdzie nie widziałam
  • przy II Stacji Drogi Krzyżowej na turystów czekają miejscowi przewodnicy. Nie wiem czy mają jakąś licencję, czy tylko sobie dorabiają, ale mówią po angielsku i chętnie oprowadzają po mieście. Za parę godzin zwiedzania i pokazywania fajnych miejsc „nasz” przewodnik skasował nas 200 szekli
  • wycieczkę nad Morze Martwe wykupiliśmy jeszcze w domu przez stronę Tourist Israel – polecamy. Wszystko bez problemu, na czas, rzetelnie i miło

Izrael zrobił na nas bardzo pozytywne wrażenie. Było sympatycznie, ciekawie, inspirująco. Jednak gdybyśmy mieli tam wrócić, to wybralibyśmy czas naszej zimy, bo upał nas mocno wymęczył…

Kolejne posty pokazujące „nasz” Izrael już niedługo, zapraszam!

Nie jest to post sponsorowany – wszystko organizowaliśmy sobie sami :)

CDN

Wasza Patrycja

Przypominam o naszym profilu na Facebooku i Instagramie – jest tam jeszcze więcej nas i naszych podróży.

Poleć:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *