Tegoroczną majówkę spędziliśmy w Bukareszcie. Nie nastawiałam się na spektakularne wrażenia, wiedziałam, że miasto nie jest zachwycające, a jednak byłam miło zaskoczona. Bukareszt to totalny mix architektoniczny – od XIX-wiecznych kamienic, przez średniowieczne cerkwie, art deco, ruiny bógwieczego, koszmary komunizmu, aż po współczesne szklane wieżowce. Miasto bardzo ucierpiało po wojnie, po rządach komunistów oraz po dramatycznym trzęsieniu ziemi w 1977 roku. Stąd nie ma w nim za wielu zabytków… Ale i tak znajdowaliśmy tam miejsca ładne i zadbane, które pokazywały nam to miasto z innej strony.

Nocowaliśmy w hotelu MyContinental – to wielki obiekt, ale położony tuż przy dworcu kolejowym i stacji metra Gara de Nord. A po mieście poruszaliśmy się właśnie metrem oraz uberem, jeśli nie było w pobliżu żadnej stacji. Dobra miejscówka.

Bukareszt nie ma starówki w naszym rozumieniu, takiej jak w np. Krakowie, Pradze czy Wilnie. To niewielka dzielnica, z paroma ulicami zmienionymi na deptaki, z XIX i XX-wiecznymi kamienicami. Nosi ona nazwę Lipscani i jest centrum życia kulturalnego i towarzyskiego miasta.

Nicolae Ceausescu planował wyburzenie starej dzielnicy miasta i częściowo udało mu się to zrealizować. Po upadku komunizmu w 1989 roku, dzielnica Lipscani podupadała i dopiero od roku 2013 władze miasta postanowiły ją rewitalizować.

Nasz spacer zaczęliśmy w okolicy uniwersytetu i stamtąd podążaliśmy w głąb dzielnicy.

Brukowane uliczki, imponujące pałace, mnóstwo knajpek. I jedyne sklepy z pamiątkami, jakie znaleźliśmy w mieście – jeśli chcecie kupić jakiś drobiazg z Rumunii – to tu!

Miejscem, które koniecznie musicie w Lipscani zobaczyć jest księgarnia Carturesti Carusel. Uznawana jest za jedną z najpiękniejszych księgarni na świecie – całkowicie zasłużenie. Zobaczcie sami, jaka jest piękna!

Prawie vis a vis niej znajduje się kolejna mała księgarnia z klimatem – Libraria Humanitas. To gratka dla wielbicieli kultury japońskiej – znajdziecie tu mnóstwo książek, gadżetów, komiksów z Kraju Kwitnącej Wiśni.

Klasztor Stavropoleos – uznawany za najpiękniejszą cerkiew w Bukareszcie. Zbudowany w 1724 roku, ma piękny ikonostas i malownicze krużganki. Koniecznie zajrzyjcie do środka!

Pasajul Macca-Vilacrosse to malownicza zadaszona uliczka w kształcie litery U, z mnóstwem kawiarni i barów, powstała w XIX wieku. Przypominała mi troszkę galerie w Mediolanie czy Neapolu. Miejsce z klimatem, zdecydowanie!

Jest tu także zabytkowy karawanseraj – obecnie restauracja i hotel Hanu’lui Manuc i ruiny dworu książąt wołoskich Curtea Veche zbudowanego na rozkaz Vlada Palownika (Drakuli) – obecnie w remoncie. Ale najwięcej jest tu wszelkiego rodzaju lokali gastronomicznych i rozrywkowych ;)

Czy warto poświęcić czas na Stare Miasto w Bukareszcie? Zdecydowanie tak. Stolica Rumunii nie ma za wiele atrakcji do pokazania, a dzielnica Lipscani wg mnie jest najbogatsza w ciekawe miejsca i najbardziej klimatyczna w tym pozbawionym klimatu mieście.

Poleć:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *