W Betlejem spędziliśmy jedno popołudnie, parę godzin, a towarzyszył nam „nasz” miejscowy przewodnik. Dotarliśmy tam autobusem miejskim nr 231 z Jerozolimy, z przystanku przy Bramie Damasceńskiej. Droga zajęła nam jakieś 40 minut (to odległość około 8 km). Autobus staje na głównej ulicy Betlejem, którą można dojść pieszo do Bazyliki Narodzenia Pańskiego. Ale nasz guide stwierdził, że nie będziemy w ten upał szli pieszo i za 20 szekli załatwił nam taxi pod samą bazylikę.

Taksówkarz powiesił graffiti Banksy’ego na lusterku – artysta zostawił w Palestynie 9 swoich dzieł. Widać, że palestyńczycy są z tego dumni, bo wszędzie widać ich kopie

Bazylika Narodzenia Pańskiego to jeden z najstarszych kościołów na świecie nieprzerwanie pełniących swoją funkcję. Jej budowę rozpoczęto w IV w n.e., w lokalizacji wskazywanej przez ówczesnych historyków na miejsce narodzenia Jezusa Chrystusa.

Betlejem

Betlejem

Bazylika składa się z głównego kościoła z pięknym prawosławnym ołtarzem oraz – najważniejszego miejsca – Groty Narodzenia. Do Groty była długa kolejka, ale nasz przewodnik zagadał z jakimś miejscowym, który wprowadził nas bocznymi drzwiami prosto do jej wejścia. Schodzi się do niej po schodach umiejscowionych po bokach ołtarza.

Miejsce narodzenia Jezusa oznaczone jest niewielkim prawosławnym ołtarzem:

Tuż obok znajduje się mała katolicka kapliczka symbolicznie oznaczająca miejsce żłóbka. Ale tłum był tak makabryczny, że nie dało się zrobić zdjęć (nie mówiąc o jakieś modlitwie, zadumie, refleksji).

Tuż obok znajduje się katolicki kościół św. Katarzyny, wejść do niego można od razu z Bazyliki:

Stamtąd z kolei można wejść do pięciu różnych grot zamienionych w kaplice. Badania archeologiczne wykazały, że mogły one służyć celom sakralnym już w IV wieku n.e.:

Potem przespacerowaliśmy się po mieście zaglądając w malownicze zaułki:

Betlejem

Aż dotarliśmy do tzw. Groty MlecznejMilk Grotto – będącej sanktuarium maryjnym. To półnaturalna, a półsztuczna grota. Wg podań w tym miejscu Święta Rodzina miała przygotowywać się do wyruszenia w drogę do Egiptu. Kilka kropel mleka karmiącej Maryi miała upaść na ziemię i zabarwić skałę na śnieżnobiały kolor. Obecnie to klasztor franciszkański i cel pielgrzymek.

Po wyjściu z kościoła nasz przewodnik zaprowadził nas do warsztatu rzemieślniczego, gdzie panowie wykonywali piękne rzeźby z drzewa oliwnego. Ale naszym celem był punkt widokowy na miasto usytuowany na dachu warsztatu:

Betlejem

Po obstrykaniu okolicy, weszliśmy jeszcze na małe zakupy pamiątek:

W drodze powrotnej do centrum miasta zauważyliśmy, że Polacy są chyba grupą licznie odwiedzającą Betlejem i chyba lubianą ;)

Powrót do Jerozolimy odbył się identycznie jak przyjazd. Autobusem dotarliśmy z powrotem do miasta, a kontrola na granicy nie obejmowała Izraelczyków i turystów, więc służby nawet nie zajrzały do naszych paszportów.

Tutaj widać przejście graniczne między Izraelem, a Palestyną:

Czy wycieczka do Betlejem była udana? Na pewno tak. Jednak wg mnie nie jest to miasto, któremu warto poświęcać więcej czasu niż te parę godzin. Sama Bazylika to bardzo ważne miejsce dla chrześcijan i chociażby przez to warte podróży, ale zdziwiło mnie i rozczarowało, że jest mocno zaniedbana i ogromnie chaotyczna. Kompletnie nie mogłam się tam odnaleźć i poczuć coś więcej niż oszołomienie…

Natomiast miłym akcentem były kolędy śpiewane w Bazylice – brzmiące niesamowicie w tym miejscu, o tej porze roku i przy 40-sto stopniowym upale :) Mili byli też dla nas wszyscy spotykani Palestyńczycy, uśmiechnięci, pomocni i życzliwi.

Zobaczyliśmy to co najważniejsze, przespacerowaliśmy się po centrum, kupiliśmy drobiazgi dla rodziny, wypiliśmy kawę. I to nam wystarczyło.

CDN

Wasza Patrycja

Przypominam o naszym profilu na Facebooku i Instagramie – jest tam jeszcze więcej nas i naszych podróży.

Poleć:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *