Jej dłoń z pomalowanymi na jaskrawoniebieski kolor paznokciami postawiła przede mną wysoką szklankę frappe. Podniosłam wzrok znad ekranu komórki. Stała przede mną młoda, szczupła, wysoka, trochę nieśmiała. Z szarymi oczami i jasnymi włosami, które długim warkoczem zakończonym różową frotką opadały na ramię.
– Nie wygląda na Greczynkę – pomyślałam, a ona łamaną angielszczyzną zapytała, czy życzę sobie coś jeszcze. Odmówiłam i odprowadziłam ją wzrokiem aż do drewnianego baru, za którym witała wchodzących do kawiarni gości. Biła od niej jakaś pozytywna energia, siła witalności i młodości. Jej chłodna słowiańska uroda kontrastowała z greckim upałem, turkusem wody na horyzoncie i siną zielenią gajów oliwnych rozpościerających się tuż pod tarasem kawiarni.
Do środka lokalu wpadła moja córka i podbiegła do oszklonej chłodziarki z lodami. – Tato, poproszę o waniliowego! A ty jaki smak wybierasz? – zapytała podążającego za nią Adama. – może ten zielony? P-i-s-t-a-c-c-h-i-o – przeliterowała. Dziewczyna podeszła do nich i spytała Amelkę po polsku – ile gałek mam ci nałożyć, księżniczko?

20160901t172803img_7857

Poleć:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *