Ale Sajgon!
Sajgon, a właściwie Ho Chi Minh City, bo tak oficjalnie nazywa się to miasto (od 1976 roku), jest wielką, prawie dziesięciomilionową metropolią. Leży na południu Wietnamu i jest największym miastem w kraju.
W Polsce znane i popularne jest powiedzenie „Ale Sajgon!” w odniesieniu do chaosu i intensywności jakichś działań i muszę przyznać, że jest ono bardzo trafne – miasto jest bardzo intensywne! A ruch panujący na ulicach to kwintesencja chaosu ;)
Tysiące motorków mknących we wszystkie strony, hałas, korki, tłok, nieustające trąbienie i przerażenie, gdy musisz przejść na drugą stronę ulicy. Motory przejęły panowanie nad miastem i człowiek poruszający się pieszo wydaje się być tu intruzem.
Centrum miasta to szerokie aleje i piękne kolonialne budynki, które są spuścizną Francuzów. I to właśnie centralna, najstarsza dzielnica nadal nazywana jest przez miejscowych Sajgonem. Mnóstwo restauracji i kawiarni, imponujące budowle, wspaniałe kamienice z przełomu wieków XIX i XX. A pomiędzy nimi stoją „straszydła” z czasów mniej lub bardziej współczesnych.
Poniżej kilka miejsc, które zobaczyliśmy podczas pobytu w mieście Ho Chi Minha.
Bulwar Nguyen Hue, który biegnie od ratusza miejskiego aż do rzeki Sajgon:
Katedra Notre Dame zbudowana w latach 1877-1880, największy kościół w mieście. Niestety nie zajrzeliśmy do środka, bo od kilku lat trwa jej remont.
Opera w Sajgonie – budynek oddany do użytku w 1900 roku. Wzorowany na paryskiej Operze Garnier, jednak o wiele mniejszy.
Budynek Poczty Centralnej, który wygląda jak dworzec kolejowy :) Piękny gmach z końca XIX wieku, którego architekt podobno był uczniem Gustawa Eiffle’a.
Hotel Continental – legendarny hotel, rozsławiony przez film „Indochiny” i jego okolica.
Ratusz miejski wybudowany na początku XX wieku, obecnie służy za siedzibę Komitetu Ludowego – pamiętajmy, że Wietnam to kraj o ustroju socjalistycznym.
Pałac Zjednoczenia wybudowany w latach 1962 – 1966, pełni funkcję Pałacu Prezydenckiego:
Być w Sajgonie i nie zjeść sajgonek?!? ;)
Wietnam słynie ze znakomitej kawy. To drugi po Brazylii producent kawy na świecie. Napój parzony jest w specjalnych maszynkach zwanych Phin. Co ciekawe, do kawy dodawane jest skondensowane mleko, bardzo słodkie. Jest jeszcze jeden sposób podawania kawy, charakterystyczny dla Wietnamu – z jajkiem, a dokładnie z koglem-moglem. Brzmi dziwnie, ale smakuje przepysznie!
Świątynia Jadeitowego Cesarza – zbudowana na początku XX wieku przez chińską społeczność jako taoistyczna świątynia. Poświęcona była najważniejszemu bogowi – Jadeitowemu Cesarzowi. Obecnie chętnie jest odwiedzana przez osoby, które chcą zapewnić sobie szczęście – wierzy się, że w tym miejscu możliwe jest spełnianie życzeń!
Binh Tay Market – jedno z wielu miejskich targowisk w Ho Chi Minh City. Ale jest ono także jednym z najstarszych rynków w Wietnamie, o prawie stuletniej historii. W sercu targowiska znajduje się otwarty dziedziniec z posągiem pana Quach Dam – jednego z głównych fundatorów budowy tego miejsca. Kupić tu można praktycznie wszystko – od świeżych ryb, owoców morza i mięsa, przez owoce i warzywa, odzież, tekstylia, zabawki dla dzieci, artykuły gospodarstwa domowego i wyposażenia wnętrz, świeże i suszone produkty, wyroby z laki, z bambusa itd. Można tu także zjeść w jednym z wielu barów.
Świątynia Thien Hau – Świątynia Niebiańskiej Pani. Legendy głoszą, że Thien Hau urodziła się w Chinach w 1044 roku. Poprzez swoje cudowne umiejętności była czczona przez Chińczyków z południa kraju. Świątynię w Ho Chi Minh City zbudowano w 1760 roku, a poprzez lata przebudowywano ją i remontowano. Charakterystyczny jest w niej dach – pełen porcelanowych postaci, odwzorowujących chińskie legendy i wierzenia. W środku unosi się zapach kadzideł, jest tu bardzo cicho i spokojnie…
Rok 2024 to rok Drewnianego Smoka w chińskim horoskopie, stąd tak wiele smoków spotykaliśmy podczas naszej podróży. Wszędzie kwitły owocowe drzewka (najczęściej brzoskwinie i morele) stawiane jako ozdoby mieszkań i lokali publicznych, były miniaturowe żółte chryzantemy; na straganach można było kupić upominki wręczane bliskim w tym czasie, przeróżne ozdoby i lampiony. Wszystko było przygotowywane do wielkiego święta:
Ho Chi Minh City to ogromne, zatłoczone miasto, którego ulicami rządzą motory. Takiego ruchu ulicznego nie widzieliśmy nigdzie – i pewnie nigdzie indziej nie zobaczymy ;) Koszmarem było przejście na drugą stronę ulicy, wszędzie trzeba było być czujnym i mieć oczy dookoła głowy, żeby nie zostać rozjechanym. Strasznie mnie to męczyło. Czułam się przytłoczona ruchem, hałasem i smrodem spalin. Centrum historyczne nie przypomina miast azjatyckich, a te europejskie – dzięki obecności Francuzów i ich przebudowie Sajgonu. Ale to także miasto, które poza centrum, pełne jest orientalnych zapachów, które mami oczy kolorami, które jest gwarne, z klimatem charakterystycznym dla azjatyckich metropolii…
Czy Ho Chi Minh City mnie zachwyciło? Nie, choć było w nim parę ładnych miejsc. Czy je zapamiętam? Na pewno tak – ze względu na chaotyczny i kolosalny ruch na ulicach. Prawdziwy Sajgon!