Jeden dzień z naszej rumuńskiej majówki spędziliśmy na wycieczce do Transylwanii. Wykupiliśmy zorganizowany anglojęzyczny trip w Bukaresztu (na stronie getyourguide) i z kilkoma innymi turystami pognaliśmy zwiedzać legendarną krainę Hrabiego Drakuli.

Transylwania to kraina historyczna położona w centralnej Rumunii, na Wyżynie Siedmiogradzkiej. Jest regionem górzystym, z pasmem Alp Transylwańskich (Karpat Południowych), gdzie znajdują się najwyższe wzniesienia – ponad 2500 m n.p.m..

Naszym pierwszym przystankiem był Pałac Peles. Powstał jako letnia rezydencja królów Rumunii, a obecnie jest to muzeum. Już pierwsze zabudowania stanowiące zaplecze pałacu robiły wrażenie…

A sam pałac – gdy dotarliśmy do niego po krótkim spacerze – okazał się być przepiękny! Wzniesiony pod koniec XIX wieku na rozkaz króla Rumunii Karola I, w swoich czasach był bardzo nowoczesnym miejscem – zainstalowano w nim elektryczność, windę, centralne ogrzewanie i mieściła się w nim pierwsza w kraju sala kinowa.

Jednak tym co kompletnie zapiera dech w piersiach są jego wnętrza – pełne przepychu, wyłożone bogato rzeźbionym drewnem sale, z kunsztownymi meblami, dziełami sztuki, wspaniałymi żyrandolami ze szła z Murano, witrażami w oknach, mnóstwem bibelotów i innych ozdób… Coś przepięknego!

Następnie zwiedzaliśmy miasto Braszów, które sprawia wrażenie małego, a liczy prawie 300 tysięcy mieszkańców. Najstarsza część Braszowa to stare miasto z wąskimi brukowanymi uliczkami i niewysokimi kolorowymi kamienicami, pięknie zachowanymi i odrestaurowanymi. Mnóstwo tu knajpek, kawiarni, barów…

Głównym punktem starówki jest rynek z ratuszem stojącym na jego środku. Nad rynkiem wznosi się wzgórze Tampa z napisem Brasov – atrakcja na wzór tej w Kalifornii ;)

Kuchnia rumuńska bardzo przypadła nam do gustu – pyszne były zupy i pieczone mięsa, wszystko dobrze doprawione i aromatyczne. Stare miasto w Braszowie to idealne miejsce na lunch – wybór restauracji jest ogromny.

Nie byłabym sobą, gdybym nie znalazła jakiejś biblioteki czy księgarni – tuż obok rynku wypatrzyłam lokal należący do sieci księgarń Carturesti – uroczy, w stylu retro, z ciekawą antresolą.

Ostatnim miejscem, które zwiedzaliśmy był Zamek Bran – znany jako zamek Drakuli. To średniowieczne zamczysko zbudowane na wysokiej skale, obecnie pełni funkcję muzeum. Irlandzki pisarz Bram Stoker osadził tu miejsce akcji swojej powieści o hrabim Drakuli. Pierwowzorem tej postaci był prawdopodobnie Wład Palownik – hospodar wołoski, słynący z okrucieństwa i brutalności. Samo imię Drakula pochodzi od rumuńskiej nazwy diabła – dracul, a tak nazywano okrutnego Włada Palownika. I wszystko staje się jasne ;) Dodam, że Wład nigdy nie mieszkał w Zamku w Branie, być może tylko krótko w nim przebywał.

Wnętrza zamku nie robią wrażenia, ekspozycje są ubogie i mało interesujące. A jednak wampirza legenda robi swoje i przyciąga tłumy turystów z całego świata.

Transylwania w pigułce – czy warto było spędzić cały dzień w busie oglądając trzy opisane wyżej miejsca? Jak najbardziej tak – wycieczka zorganizowana pozwoliła nam zaoszczędzić czas na stanie w kolejkach do kas, a ludzi było cała masa, w każdym miejscu. Jeśli nie dysponujecie własnym pojazdem i dużą ilością wolnego czasu, to jest to dobra opcja. A Transylwania zachwyciła nas górskimi widokami, wspaniałymi zabytkami i burzliwą historią, o której opowiadał nam z przejęciem nasz przewodnik…

Poleć:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *