Zanim dotarliśmy do kanionu Colca, zatrzymaliśmy się w niewielkim sklepiku, aby zrobić ważne zakupy – musieliśmy nabyć liście koki. Od tego dnia miał się zacząć nasz pobyt na znacznych wysokościach. Kupiliśmy świeże liście, kupiliśmy ciasteczka, cukierki, herbatę – wszystko z koką, żeby przetrwać w zdrowiu. Miejscowy przewodnik pokazał nam jak zwijać zgrabne „gołąbki” – z liści koki, zawijając w nie kawałeczek wapna – wydobywa ono z liści substancje czynne. I zaczęliśmy żucie. Nie jest to smaczne. Można się z tym smakiem oswoić, ale z wielką radością powitałam chwilę, kiedy po kilku dniach mój organizm się przystosował do mniejszych racji tlenu i nie musiałam już tego używać. Wbrew powszechnym opiniom, liście koki nie powodują żadnego odurzenia. Jedynym namacalnym objawem było lekkie drętwienie języka i policzka, które szybko mijało. A skuteczność lecznicza liści była według nas duża – po ich zażyciu błyskawicznie mijały bóle głowy, mdłości i osłabienie związane z chorobą wysokościową.

Większość światowej uprawy koki do 1995 r. znajdowała się w Peru, teraz jednak prym wiedzie Kolumbia. Początkowo roślina ta była przeznaczona tylko dla inkaskich patrycjuszy i kapłanów, ale po przybyciu Hiszpanów stała się ogólnodostępna i zwyczaj żucia jej liści przetrwał do dziś. Jako paramedykament. Osłabia on poczucie głodu, pobudza, stabilizuje ciśnienie, zmniejsza zmęczenie. Ciekawostka: z około 200 kg suchych liści koki uzyskuje się 1 kg czystej kokainy (choć różne źródła podają różne dane, najczęściej mówi się o ok. 1% zawartości kokainy w świeżych liściach koki).

Nasze pierwsze spotkanie z wikuniami (wigoniami) – przedstawicielami wielbłądowatych. Nieudomowione, zagrożone wyginięciem. W Peru objęte ścisła ochroną. Żyją na pustynnych wysokogórskich płaskowyżach. Z ich wełny tkane są piękne, ekskluzywne i horrendalnie drogie ubrania.

A tak wygląda świat na 4000 metrów nad poziomem morza:

Próby zaprzyjaźnienia się z młodą alpaką – kolejny przedstawiciel wielbłądowatych. Tym razem udomowione, hodowane na mięso i wełnę, która uchodzi za jedną z najbardziej szlachetnych na świecie.

Zatrzymaliśmy w miasteczku Chivay, które położone jest na wysokości 3650 m n.p.m. na dnie doliny Colca. Stamtąd, wieczorem, udaliśmy się do gorących wulkanicznych źródeł La Calera. Ich temperatura sięga do 85 st. C. Miło było wymoczyć się w ciepłej wodzie i popatrzeć na parującą wodę przysłaniającą rozgwieżdżone niebo. Bajka.

W Chivay zobaczyć można pamiątkową tablicę, która ma przypominać o wyczynie Polaków – to nasi rodacy w 1981 roku odkryli i przepłynęli kajakami Kanion Colca. Zdobycie kanionu uznano za jedno z największych osiągnięć eksploratorskich XX wieku. A w 2001r. znalazło się wśród dziesięciu największych wypraw kajakowych wszechczasów na liście amerykańskiego miesięcznika Paddler.

Jedna z ulic miasteczka nazwana została: Avenida Polonia. To dzięki osiągnięciu Polaków, które ożywiło ruch turystyczny w regionie kanionu, Chivay przestało być jedną z wielu andyjskich wiosek, a stało się popularną bazą dla wypraw wyruszających na eksplorację okolic.

Widoczki po drodze do kanionu:

Dotarliśmy w okolice Cruz del Condor (Krzyża Kondora), skąd rozpościera się wspaniały widok na rozpoczynający się tu kanion Colca. 

Podczas naszego spaceru oglądaliśmy dziwne „zające” wygrzewające się na rozgrzanych skałach lub kicające po zboczach. To wiskacze – kuzynowie szynszyli.  

Spacerem doszliśmy do Krzyża, gdzie mogliśmy podziwiać najpierw odpoczywającą, potem szybującą nam nisko nad głowami parę kondorów olbrzymich. Przepiękne ptaki, ogromne, majestatyczne. Niesamowite.

Kanion Colca jest dwa razy głębszy od Wielkiego Kanionu Kolorado i uchodzi za najgłębszy kanion świata. W najgłębszym punkcie jego ściany osiągają od poziomu rzeki 3200m z lewej i 4200m z prawej strony. Ta część wąwozu nosi nazwę Kanionu Polaków.

Krótka wizyta w miasteczku Maca:

Przejazd przez PatapampaPrzełęcz Wiatrów – o wysokości 4910m n.p.m. usianej kamiennymi wieżyczkami układanymi przez turystów. Po wyjściu z autobusu od razu czujemy rzadkość powietrza – po zaledwie kilku szybszych krokach dostaje się zadyszki. To najwyższy punkt w jakim byliśmy…

CDN

Poleć:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *