Zanzibarskie must see
Jest kilka miejsc na wyspie, które trzeba (i warto) zobaczyć. Większość agencji turystycznych i miejscowych przewodników taką zanzibarską klasykę ma w swojej ofercie – a jest to: plantacja przypraw, Stone Town – zabytkowa dzielnica stolicy wyspy oraz Prison Island. My także wybraliśmy się na jednodniową wycieczkę tego typu i nie żałujemy. Było bardzo ciekawie!
Naszym pierwszym przystankiem była plantacja przypraw – jest ich na wyspie mnóstwo, bo z przypraw właśnie słynie Zanzibar. Plantacje pokazowe (to ogrody, w których zasadzono wiele rodzajów roślin, aby prezentować je turystom) znajdują się centralnej części wyspy i zwiedza się je z miejscowymi przewodnikami. Zobaczyć tam można jak rośnie wiele ze znanych nam przypraw – goździki, cynamon, kardamon, imbir, gałka muszkatołowa, wanilia, czy pieprz. Ale także skąd bierze się mango, ananas, durian, czy karambola… A prawdziwe plantacje przemysłowe znajdują się gdzie indziej i nie są tak atrakcyjne dla turystów, bo monokulturowe.
Miejscowi chłopcy sprawnie wspinali się na drzewa, aby zerwać i pokazać nam karambolę czy owoc chlebowca. Wszystkiego mogliśmy spróbować – świeża gałka muszkatołowa smakuje jak mydło ;), pokazano nam jak rośnie pieprz (czy wiecie, że to pnącze?) czy kurkuma (przyprawę robi się z korzeni). A cynamon pochodzi z kory cynamonowca – z jego korzeni uzyskujemy także kamforę! Mnóstwo ciekawostek, mnóstwo informacji…
Na zdjęciach pokazałam wam tylko cząstkę, tego co widzieliśmy podczas Spice Tour. Szalenie ciekawa wycieczka! Smaczna i pachnąca. Koniecznie wybierzcie się na podobną podczas wizyty na wyspie!
Po plantacji przypraw udaliśmy się na tradycyjny lunch – proste, ale smaczne jedzenie spożywane tak, jak je spożywają miejscowi – na matach.
Stone Town to najstarsza, zabytkowa dzielnica stolicy wyspy Zanzibar City. Jej zwiedzanie zaczęliśmy od wizyty na największym targu – Darajani Market. Sprzedawane są tu głównie ryby i owoce morza, mięso, warzywa i owoce. Ciekawe miejsce, tętniące życiem – gwar, nie zawsze przyjemne zapachy, eksplozja kolorów…
A potem zagłębiliśmy się w labirynt uliczek Stone Town…
Kamienne miasto, którego nazwa pochodzi od wapiennej skały użytej na jego budowę jest bardzo ważnym ośrodkiem kultury Afryki Wschodniej. To miasto o wielkim znaczeniu historycznym – kiedyś było siedzibą sułtanatu, centrum handlu niewolnikami w XIX wieku oraz jednym z najważniejszych ośrodków handlu przyprawami na świecie. Jego architektura odzwierciedla wpływy kultury suahili, kultury arabskiej, azjatyckiej oraz europejskiej. To unikatowa mieszanka, która sprawiła, że w 2000 roku Stone Town zostało wpisane na listę światowego dziedzictwa kultury UNESCO.
Dzielnica składa się z wielu wąskich uliczek tworzących prawdziwą plątaninę. Są tu sklepiki z rękodziełem i pamiątkami dla turystów, są warsztaty rzemieślnicze, restauracje, małe targowiska, strzeliste wieże meczetów wychylają się zza rogu, kobiety w kolorowych tradycyjnych chustach kanga spieszą do swoich spraw, panowie przysiadają na kamiennych ławeczkach przed domami i prowadzą dysputy o życiu lub grają w bao… Czasem rozbrzmiewa śpiew muezina, czasem ciszę przerwie turkot starej vespy, czasem zapachnie kawą i kardamonem…
Miejscem, do którego zapewne traficie podczas spaceru po Stone Town jest Jaw’s Corner. To mały malowniczy placyk, na którym dominuje liliowy kolor. Można kupić tu warzywa i owoce, ale też spotkać się na plotki i filiżankę mocnej, aromatycznej kawy.
Stone Town słynie z drzwi – potężnych, bogato rzeźbionych, zabytkowych. Większość z nich pochodzi z XIX wieku. Reprezentują style suahili, indyjski i arabski – każdy z nich wyróżnia się inną ornamentyką. W 1980 roku zabytkowe drzwi policzono – było ich ponad 800, jednak z biegiem lat niszczały i rozpadały się, ale też stały się popularne wśród bogaczy i prywatnych kolekcjonerów i zaczęły znikać z miasta. Obecnie ich liczbę szacuje się na około 250. Każde z nich są piękne i stanowią swoiste dzieło sztuki zanzibarskiej.
Najsłynniejszym mieszkańcem Stone Town jest Farrokh Bulsara – światu znany jako Freddy Mercury. W domu, w którym rzekomo się urodził (jedni twierdzą, że to to miejsce, inni, że nie i wskazują inny budynek) stworzono muzeum, jednak nie mieliśmy czasu, aby do niego zajrzeć:
Podczas naszej wędrówki zajrzeliśmy na dach budynku w sercu dzielnicy, z którego rozpościerał się fantastyczny widok na miasto. Jest tu takich miejsc kilka, a my byliśmy w Maru Maru Hotel.
Tuż obok znajduje się Old Fort – zbudowany w XVII wieku, obecnie to centrum wydarzeń kulturalnych:
A parę kroków od niego stoi XIX-wieczny Dom Cudów (House of Wonders), którego część zawaliła się w 2020 roku na skutek wieloletnich zaniedbań. To pierwszy budynek na wyspie, do którego doprowadzono prąd i bieżącą wodę oraz pierwszy w Afryce Wschodniej, w którym zamontowano windę. Tuż obok znajdują się ogrody Forodhani, słynące z wieczornych straganów z lokalnymi smakołykami.
Dom Cudów Ogrody Forodhani Pałace nad oceanem Bulwar nad brzegiem oceanu
Łódki przewożące turystów np. na Prison Island:
Prison Island to niewielka wyspa położona około 5 km od Stone Town. W XIX wieku zbudowano na niej więzienie, jednak nigdy nie przebywał w nim żaden skazany. Była przez jakiś czas miejscem kwarantanny dla chorych na żółtą febrę, a w bliższych nam czasach wybudowano na niej hotel i stworzono sanktuarium dla żółwi olbrzymich. Zwierzęta trafiły do Stone Town jako prezent od gubernatora Seszeli – w 1919 roku podarował on władzom wyspy cztery żółwie, które po przewiezieniu ich na Prison Island znalazły tam znakomite warunki do życia i rozrodu. W roku 1950 było ich już 200! Obecnie jest ich mniej, bo przez lata były wykradane na nielegalny handel. Podobno w tej chwili na wyspie mieszka ich około setki. Zwierzęta można karmić – przy wejściu na teren ogrodu dostaje się liście kapusty, które olbrzymy chętnie jedzą :)
Pozostałości dawnego więzienia:
Antylopa dikdik
I tak zakończyła się nasza pierwsza przygoda ze zwiedzaniem wyspy. Wycieczka była bardzo udana – zobaczyliśmy wiele ciekawych miejsc, mogliśmy poznać obcy dotąd dla nas świat przypraw, spacerowaliśmy po niezwykłym mieście w mieście – Stone Town, karmiliśmy żółwie olbrzymy. Świetna przygoda!
A wycieczkę wykupiliśmy TUTAJ – polecamy Ambrożego z całego serducha!