Długi weekend czerwcowy spędziliśmy w tym roku na Mazurach. Pierwszą część relacji przeczytacie TUTAJ.

Dużo odpoczywaliśmy, leniliśmy się, czytaliśmy, spacerowaliśmy, ale też kręciliśmy się po okolicy, wracając w znane nam już miejsca i poznając nowe.

Chcieliśmy wpaść na kawę do zamku w Rynie, ale w dobie pandemii, wstęp do niego mieli tylko goście hotelowi, którymi naturalnie nie byliśmy. Rozumiemy, choć szkoda.

Położony niedaleko Kętrzyna pięknie odrestaurowany Pałac Nakomiady to dla nas bardzo miła niespodzianka. Poza budynkiem pałacowym, który obecnie jest pensjonatem i zadbanymi ogrodami, działa tu także Manufaktura, w której produkuje się piece kaflowe, płytki ścienne i ceramikę ozdobną. Fantastyczne miejsce, które można zwiedzić, posłuchać o procesie wypalania pieców kaflowych i kupić jakiś cudny drobiazg na pamiątkę.

Wilczy Szaniec w Gierłoży to ruiny kwatery głównej Hitlera. W latach 1941-1944 fuhrer dowodził z niej wojskami niemieckimi toczącymi walki na wschodzie Europy.

My wróciliśmy w to miejsce po wielu latach i widzimy olbrzymie zmiany, jakie zaszły w muzeum. Poprowadzono brukowane ścieżki, przygotowano tablice w paru językach, zadbano o wystawy w najlepiej zachowanych budynkach. Całość zespołu robi wielkie wrażenie.

Kultowe lody w Pieckach – polecamy! Przy głównej trasie przelotowej przez miejscowość:

A tutaj kolejna niespodzianka. Na trasie Szczytno-Pisz leży mała wieś o nazwie przyprawiającej o dreszcze – Zgon. Jednak nazwa nie ma nic wspólnego ze śmiercią, a ze zgonem bydła do wodopoju nad jeziorem Mokrym ;)

Znajduje się tutaj galeria rzeźb artysty Adama Szubskiego. To zbiór ludzkich postaci i głów wyglądających, jakby pochodziły ze złego snu lub filmu z dreszczykiem. Żałujemy, że nie można było zwiedzić tej niesamowitej galerii (była zamknięta, nie wiem, czy na stałe, czy tylko podczas naszego pobytu), a jedynie pozaglądać przez płot. Sami zobaczycie, jaki niesamowity posępny klimacik:

Miejscem, które koniecznie musicie odwiedzić będąc na Mazurach jest Stacja Badawcza Instytutu Parazytologii w Kosewie Górnym. To „ferma” jeleniowatych prowadzona przez naukowców, zajmujących się badaniami nad życiem i hodowlą tych zwierząt. Zobaczyć tu można przedstawicieli trzech gatunków, żyjących w naszym kraju: daniele europejskie, jelenie wschodnie (sika), jelenie szlachetne. Stację badawczą zwiedza się z jej pracownikiem, który ciekawie opowiada o „podopiecznych”. Wspaniałe doświadczenie i przygoda!

Wracając w kierunku Trójmiasta zatrzymaliśmy się w Morągu. Nigdy dotąd nie zaglądaliśmy do tego mazurskiego miasteczka, a okazało się być ładne i ciekawe. Na rynku stoi gotycki ratusz pamiętający czasy Krzyżaków, a niedaleko niego jeszcze starszy kościół (z XIV w.). Morąg może także poszczycić się XVI-wiecznym pałacem rodu Dohnów z ciekawym muzeum im. Johanna Gottfrieda Herdera – to znakomity niemiecki filozof i pisarz, urodzony w Morągu.

A z Morąga to już rzut kamieniem do Małdyt i przepysznego Zajazdu pod Kłobukiem. Szczerze polecamy to miejsce – zawsze jest pysznie! Ale polecamy dokonywać rezerwacji stolika, bo – szczególnie w sezonie – nigdy nie ma tam wolnych miejsc ;)

I tak minęło nam kilka czerwcowych dni. Biorąc pod uwagę, że był to czas pandemii i jak na te dziwne warunki, zobaczyliśmy całkiem sporo. Znakomicie też zresetowaliśmy się i odpoczęliśmy. Oby jak najwięcej takich udanych wypadów!

Wasza Patrycja

Poleć:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *