Peru – Lima i okolice
W Peru byliśmy kilkanaście lat temu. Wyprawę tę opisałam na poprzednim blogu. Jednak Blox (platforma blogowa) został zamknięty w ubiegłym roku, a nasz stary blog tym samym przeszedł do historii. Jednak teraz mamy sporo wolnego czasu w związku z koronakwarantanną, więc postanowiłam pokazać wam ten wspaniały zakątek świata. Niestety bardziej jako galeria zdjęciowa, niż relacja, bo nie jestem w stanie tego odtworzyć po tylu latach.
Podczas trzech dni spędzonych w Limie – dwa na początku podróży i jednego na samym końcu, udało nam się zobaczyć najważniejsze miejsca – Plaza de Armas z Pałacem Prezydenckim i katedrą, klasztor św. Franciszka, plac San Martin, Muzeum Złota, dzielnicę Pueblo Libre, dzielnicę Miraflores…
Lima zrobiła na mnie pozytywne wrażenie. Jest tam dużo zieleni, skwerków, parków. Nie poraża zabytkami, ale jest całkiem sympatyczne. Bardzo podobały mi się drewniane, zabudowane balkony, obecne w całym zabytkowym centrum, kolorowe fasady kamienic i pałaców, piękne wille otoczone palmami.
Wielkim zaskoczeniem był dla nas widok latających wszędzie sępników czarnych – w takich ilościach jak u nas gołębie miejskie.
Malownicza dzielnica położona nad oceanem – Miraflores, z Parkiem Miłości i latarnią morską.
Dzielnica Pueblo Libre ze słynną restauracją Antigua Taberna Queirolo (130 lat działalności):
Antigua Taberna Queirolo
W Limie jest dużo kontrastów – zadbane dzielnice willowe, ale i dzielnice nędzy:
Narodowym drinkiem Peru, jeśli tak można go nazwać, jest pisco sour – przyrządzany z miejscowej wódki pisco, białka i soku z limonki.
Przepis na klasyczny pisco sour:
3 miarki wódki pisco
1 miarka soku z limonki
2/3 miarki cukru
białko
kostki lodu
Rozpuścić cukier w wódce, dodać sok. Przelać do miksera, dodać białko i kilka kostek lodu. Miksować, aż lód będzie całkowicie skruszony. Podawać natychmiast, z kilka kroplami angostury lub posypane cynamonem.
Z Limy udaliśmy się do Parku Narodowego Paracas. Z miejscowości o tej samej nazwie popłynęliśmy łodzią w kierunku Islas Ballestas. Po drodze oglądaliśmy tajemniczy „Kandelabr” z Paracas – 190-metrowy geoglif wyryty na zboczu wzgórza nad samym oceanem. Nic na jego temat nie wiadomo – ani kiedy, ani po co powstał, ani kto go stworzył.
Islas Ballestas to malutki archipelag nazywany „Małym Galapagos” ze względu na bogactwo miejscowej fauny. Spotkać tu można lwy morskie, uchatki, tysiące głuptaków peruwiańskich, pingwiny Humboldta, pelikany, kormorany, rybitwy wąsate i wiele innych gatunków ptaków.
Na miejscu powitały nas krzyki i ryki lwów morskich oraz piski i skrzeczenia tysięcy ptaków przesiadujących na skałach. Na wyspy wejść nie można, to ścisły rezerwat. Opłynęliśmy je łodzią, klucząc pomiędzy lwami morskimi pluskającymi się w wodzie, zaglądliśmy do ich kolonii, zachwycaliśmy się noworodkami, dziwiliśmy niesamowitym dźwiękom jaki wydają. Co chwilę na skałach pojawiał się cudnie ubarwiony krab przemykający szybko do wody, nad naszymi głowami szybowały olbrzymie pelikany, a pingwiny przyglądały nam się spokojnie i bez emocji.
Głuptaki peruwiańskie Rybitwy wąsate Pingwiny Humboldta – gatunek na wyginięciu
Niektóre ze skalistych wysepek pokryte są guanem (za którego „produkcję” odpowiedzialne są głównie kormorany guanay), którego pokłady sięgały kiedyś do 50m grubości. Od XIX wieku pozyskiwano ptasie guano – wykorzystywane jako nawóz. Było ono tak cennym towarem, że od początku jego wydobycia toczył się spór pomiędzy Peru a Chile o te terytoria. Spór ten nazywany jest „Wojną o guano” – a zakończony został przez trybunał w Hadze w 2014 z rozstrzygnięciem na korzyść Peru.
Poza ptakami wyspy zamieszkują ssaki morskie i kolorowe kraby:
To co utkwiło mi w pamięci z wizyty na Islas Ballestas to niesamowity harmider tysięcy ptaków i przerażające ryki lwów morskich. A także obezwładniający zapach guano…
Kolejnym miejscem, które odwiedziliśmy była oaza na Pustyni Atacama – Huacachina. Oaza powstała wokół małego jeziorka. Co roku przyciąga około dwustu tysięcy turystów, chcących uprawiać sandboarding lub pojeździć autami buggy po pustyni. Bardzo malownicze miejsce. Ale teraz bardzo się skomercjalizowało. Zostało mocno zabudowane i podobno straciło swoją kameralność, którą my mieliśmy jeszcze okazję podziwiać.
My wybraliśmy rajd po wydmach buggy
W kolejnych postach będę pokazywała wam kolejne wyjątkowe miejsca w Peru.