Triora to malutkie miasteczko w Alpach Liguryjskich. Jego korzenie sięgają średniowiecza – i faktycznie wygląda tak, jakby czas się w tej epoce dla niego zatrzymał…

Triora położona jest bajecznie – wśród wysokich gór i na szczycie jednej z nich. Najstarsza  jej część zbudowana jest z szarego kamienia, a w wąskich uliczkach panuje półmrok i chłód, pomimo upału na około…

Została ona wpisana na listę „Najpiękniejszych włoskich miasteczek” – bo faktycznie jest niezwykle urokliwa: I borghi piu belli d’Italia

Z Diano Marina dojechaliśmy na miejsce w 1,5 godziny – wąskimi górskimi drogami, wspinając się pod górę, mijając malutkie osady i zapomniane miasteczka. Zaparkowaliśmy nie w centrum, ale na uboczu i weszliśmy do miasta z zupełnie innej strony, niż większość turystów. Przez to, przez długą chwilę mieliśmy wrażenie, że w Triorze jesteśmy tylko my i czarownice, których figury i namalowane wizerunki skrywały się w wielu zakątkach miejscowości…

Włoski Salem

Triora nazywana jest „Włoskim Salem” – a to ze względu na to, że w XVI wieku odbył się tu największy proces czarownic w historii Włoch. Śmierć z rąk inkwizytorów poniosło kilkadziesiąt kobiet, w przeciągu dwóch lat. Kres koszmarowi położył świecki sąd, który uniewinnił pozostałe przy życiu kobiety, a inkwizytorów obłożył ekskomuniką za wyjątkowo okrutny charakter tortur.

Obecnie mieszkańcy Triory wykorzystują tę tragiczną historię w pozytywny sposób – czarownice stały się atrakcją i przyciągają turystów do miasteczka położonego z dala od odwiedzanego tłumnie wybrzeża.

Na głównym placu znajduje kawiarnia (lokali gastronomicznych jest tu niewiele – my spotkaliśmy tę właśnie kawiarnię i dwie restauracje). Miło było posiedzieć nad filiżanką kawy i poprzyglądać się spokojnemu życiu mieszkańców (którzy tutaj byli już widoczni – Triorę zamieszkuje tylko około 400 osób. Pojawili się też nieliczni turyści). Jest tu także kościół oraz Muzeum Czarownic, jednak nie udało nam się go zwiedzić, bo było już zamknięte.

Koty oczywiście tylko czarne ;)

Parking dla mioteł:

Jak wyczytaliśmy na tabliczce przy jednych z takich malowanych drzwi – jest to projekt jakiejś szkoły artystycznej w tym regionie. Te kolorowe obrazy bardzo ożywiają miejscami dość posępne miasteczko…

Pomnik czarownicy w nowszej części miasta:

Gdy zagłębialiśmy się w ciemne zaułki, naprawdę było nam nieswojo… Niesamowity nastrój, straszna historia, półmrok i bardzo stare mury stanowiły mieszankę wywołującą gęsią skórkę…

Sklepików w Triorze też jest tylko parę – sprzedają pamiątki związane z czarownicami:

Pierwszy raz widzieliśmy czarne kwiaty! i to w takim miejscu!

Na wjeździe do miasteczka zobaczycie tablicę powitalną oraz znak drogowy – z czarownicami :)

Triora zrobiła na nas wielkie wrażenie – po pierwsze swoją tragiczną i przerażającą historią. Po drugie – przepięknym położeniem wśród gór. Po trzecie – wspaniałą, choć nieco ponurą średniowieczną zabudową. Po kolejne – niesamowitą atmosferą związaną z obecnością czarownic w miasteczku. Było nieco strasznie, nieco zabawnie i na pewno wyjątkowo! Nie zapomnijcie o tym miejscu podczas urlopu w Ligurii!

Wasza Patrycja

Przypominam o naszym profilu na Facebooku i Instagramie – jest tam jeszcze więcej nas i naszych podróży.

Poleć:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *