Legendarny Dziki Zachód
Każdy z nas oglądał kiedyś western – film z akcją osadzoną na amerykańskim Dzikim Zachodzie, gdzie szeryfowie zmagali się z bandytami, osadnicy z Indianami, a dzielni kowboje pędzili na mustangach przez bezkresne tereny Arizony czy Wyoming… Niewiele już z tego zostało we współczesnej Ameryce, ale są miejsca, gdzie można jeszcze poczuć ducha Dzikiego Zachodu.
Takimi miejscami będą tzw. ghost towns („miasta duchów”). Najbardziej znane to Bodie, Calico, Tombstone, czy Delamar. Miasta te powstały przy kopalniach, zakładane przez osadników szukających pracy w czasie tzw. gorączki złota. W momencie rozkwitu w XIX i na początku XX wieku, miały one po kilka tysięcy mieszkańców. W chwili, gdy złoża się wyczerpywały, ludzie przenosili się gdzie indziej, zostawiając opustoszałe budynki. Obecnie „miasta duchów” pełnią funkcję skansenów – można je odpłatnie zwiedzać, a budynki są zabezpieczone przed zniszczeniem.
Podczas naszej rodzinnej podróży przez Zachodnie Wybrzeże mieliśmy okazję zobaczyć miasteczko Calico na pustyni Mojave. Założone zostało w 1881 roku i działała w nim kopalnia srebra, jednak w 1907 roku opustoszało. Obecnie jest ładnie odrestaurowane i zamienione w komercyjny skansen – są tu liczne sklepiki, restauracje, bary. Można przejechać się zabytkową (albo stylizowaną na zabytkową) ciuchcią, można zwiedzić kopalnię, można obejrzeć miasteczko z przewodnikiem. Pomimo tego, że widać, iż obecnych opiekunów Calico interesuje w największej mierze zysk, to zachowane oryginalne budynki i zadbany teren sprawiają, że naprawdę można przez chwilę poczuć tu ducha Dzikiego Zachodu.
Najbardziej rozpoznawalnymi pejzażami z westernów są czerwone ostańce z Monument Valley (Dolina Monumentów). To właściwie nie dolina, tylko płaskowyż leżący na wysokości 1855 m n.p.m., na granicy stanów Utah i Arizona. Skały swe niezwykłe kształty zawdzięczają erozji, a piękny czerwony kolor tlenkowi żelaza, który mają w swoim składzie. Ich wysokość dochodzi do 300 m! Najbardziej rozpoznawalny jest fragment drogi US-163, gdy ta wspina się wąską kreską na niewielkie wzniesienie i ginie na horyzoncie pośród majestatycznych skał. To właśnie tam nakręcono mnóstwo filmowych ujęć…
Monument Valley nie jest parkiem narodowym tylko parkiem plemiennym (Tribal Park) i w całości leży na terenie rezerwatu Indian Navajo. Aby go zwiedzić należy udać się do visitor center w osadzie Oljato. Działa tam niewielkie muzeum, sklep z pamiątkami i restauracja. A żeby zobaczyć przepiękne ostańce z bliska i poczuć atmosferę rodem jak z westernów, można wybrać się na przejażdżkę konną z przewodnikiem z plemienia Navajo. Jeśli zaś nie jeździcie konno – zostaje wam samochód (najlepiej terenowy, do wynajmu z przewodnikiem na miejscu) i wspaniała przygoda podczas dzikiej przejażdżki offroad po czerwonym drogach Doliny Monumentów.
Klimat Dzikiego Zachodu czuje się chyba najbardziej w Arizonie i Utah. Są tam wysokie góry, samotne czerwone ostańce, niesamowite kaniony, wielkie kaktusy, rudy kurz na drogach, toczące się kule biegaczy (to roślina, która porusza się z wiatrem, występująca na terenach pustynnych), małe osady ukryte w skałach lub na bezkresnych pustkowiach. Widuje się sporo osób jeżdżących konno i wypasających wielkie stada bydła. Widoczki naprawdę jak z filmu ;)
Warto wybrać się także do jakiegoś muzeum prezentującego zabytki z czasów Dzikiego Zachodu. Jest takich miejsc sporo i zobaczyć w nich można oryginalne rękodzieło indiańskie, plemienne stroje i ozdoby, narzędzia, broń itd. W niektórych muzeach są zabytkowe dyliżanse, pierwsze maszyny wspomagające osadników, pierwsze rewolwery, stroje z czasów „gorączki złota” itd. W każdym stanie znajdzie się takie miejsce i dobrze jest wpleść je w swój plan podróży, aby poznać lepiej czasy znane nam z westernów i powieści. My zdecydowaliśmy się na wizytę w Muzeum Historii Naturalnej w Salt Lake City, gdzie poza wspaniałym działem prehistorycznym jest także dział o rdzennych mieszkańcach stanu Utah. Poza tym w muzeum są wspaniałe nowoczesne ekspozycje, dużo interaktywnych wystaw skierowanych do dzieci i mnóstwo dinozaurów, bo Utah słynie z mnogości wykopalisk tych prehistorycznych gadów.
Z Dzikim Zachodem kojarzą się też bizony, a te najłatwiej spotkać w parku Yellowstone. Yellowstone to pierwszy na świecie park narodowy. Leży on na północnym zachodzie Stanów Zjednoczonych, w granicach stanów Idaho, Montana i Wyoming. Zobaczyć można tu piękne góry, liczne rzeki, jeziora, wodospady. Yellowstone słynie z wielkiej aktywności sejsmicznej – są tu gejzery, gorące źródła, wulkany błotne. Pod parkiem znajduje się czynny superwulkan, któremu zawdzięczamy tę aktywność. Poza niesamowitymi widokami i niezwykłą budową geologiczną, Yellowstone słynie z wielkich stad bizonów żyjących dziko. Podczas naszego pobytu w parku wielokrotnie natykaliśmy się na spacerujące poboczami dróg samotne samce bizonów oraz na większe i mniejsze stada pasące się na olbrzymich łąkach. Mieliśmy wrażenie, jakbyśmy przenieśli się w świat powieści Karola Maya…
Aby po powrocie do domu przywołać te wspomnienia i wrażenia, można sobie zakupić skórzane kowbojki, kapelusz Stetson, koszulę w kratę, pasek z wielką klamrą, czy gwiazdę szeryfa – w jednym z licznych sklepów sprzedających symbole Dzikiego Zachodu :)
Zachód Stanów Zjednoczonych na szczęście jest jeszcze trochę „dziki”. Po zboczeniu z autostrad i wjechaniu na boczne drogi, zobaczyć można bezkresne, niezamieszkane tereny, wielkie stada bydła wypasane na zielonych łąkach Wyoming czy Idaho, pomarańczowe skały i piaski pustyni, wysokie ostańce żarzące się w promieniach zachodzącego słońca… To taki Dziki Zachód, o którym czytaliśmy w dzieciństwie, o jakim marzyliśmy… Dlatego, jeśli uwielbialiście (a może nadal uwielbiacie) przygody kowbojów na Dzikim Zachodzie, zaplanujcie podróż do USA i powróćcie do chwil, gdy z wypiekami na twarzy czytaliście powieści Maya czy Londona :)