Rovaniemi – wizyta u Świętego Mikołaja
Amelka co roku pisze list do Świętego Mikołaja, w którym dziękuje mu za dotychczasowe prezenty i prosi o kolejne (ech, te dzieci ;)). W tym roku napisała: „Drogi Mikołaju, zaskocz mnie!”. No to ją zaskoczył i zaprosił do siebie :)
Wykupiliśmy zorganizowany jednodniowy wyjazd do Rovaniemi, do wioski Świętego Mikołaja. Powiem wam, że nigdy nie widziałam jej tak szczęśliwej i zaskoczonej, jak w chwili, gdy czytała list „od niego” z voucherem na wyjazd do Rovaniemi. Powiedziała, że to najlepszy prezent, jaki dostała w życiu :)
Wszystko było pięknie zorganizowane od A do Z (nawet kombinezony zimowe dla każdego), zaliczyliśmy 90% wszystkich atrakcji, z jednej (Snowman World – dodatkowo płatne) zrezygnowaliśmy ze względu na brak czasu i ogromną chęć Amelki na zjeżdżanie sankami i hasanie po śniegu. Zabrakło nam jakichś 2 godzin, żeby skorzystać ze wszystkiego, z czego chcieliśmy. A po całym dniu spędzonym na mrozie (było -7 st. C, więc idealnie) Amelka była równie przeszczęśliwa, co zmęczona :)
I jak to wyglądało? Wcześnie rano zgłosiliśmy się po bilety na stanowisko biura podróży na warszawskim lotnisku. Dostaliśmy mapki całej Wioski Świętego Mikołaja oraz agendę pobytu. Po przylocie zostaliśmy podzieleni na grupy i przewiezieni autokarami do Wioski.
W pierwszej kolejności udaliśmy się do siedziby Mikołaja, aby się z nim spotkać. Żeby zamienić słowo ze Świętym, trzeba odstać chwilę (dłuższą lub krótszą, my – ok. 40 minut) w kolejce. Następnie zapraszani jesteśmy przez elfy do jego „gabinetu”, witani przez niego po polsku, sadzani na ławkach, pstryknięcie fotki przez fotografa, szybkie „do widzenia” i następna rodzina wchodzi za nami. Amelka zdążyła tylko zapytać Mikołaja o to, jak długo zajmuje mu przygotowanie wszystkich prezentów dla dzieci – odpowiedział, że zaczyna już latem :) Potem przechodzi się do kas, gdzie można kupić zrobione zdjęcie – 30 EUR lub zamówić pakiet on line z filmem i zdjęciami – 40 EUR. Wstęp do Wioski jest bezpłatny, a właściciele tego miejsca zarabiają na płatnych atrakcjach, co też jest zrozumiałe. Aby utrzymać takie wielkie przedsięwzięcie konieczne są spore nakłady pieniężne.
Przy tak dużej ilości turystów, jaka była w weekend, wizyta jest bardzo pobieżna, jest to zrozumiałe ze względów organizacyjnych, ale jednak pozostało lekkie wrażenie niedosytu :(
Następną przygodą była przejażdżka psim zaprzęgiem. Już z daleka było słychać skowyt psów niecierpliwiących się oczekiwaniem na turystów. Psy ujadały, wyły i przebierały w śniegu łapami, chcąc wyruszyć w drogę – dla nich jest to przyjemność, mają wrodzony zapał do pracy w zaprzęgu i było to widać. Gdy tylko posadzono nas w saniach, pyski zaczęły im się śmiać :) Właściciel zaprzęgu nakazał im ruszać w drogę i pognaliśmy. Było to fantastyczne przeżycie, serio. Psy gnały przez las, pięknie ośnieżone choinki tylko migały po bokach, mróz szczypał w policzki, a my chłonęliśmy to wszystkimi zmysłami. Rewelacja!
W paru miejscach w Wiosce były wysokie hałdy śniegu, na które dzieciaki chętnie się wdrapywały lub zjeżdżały na sankach. A sanki były ogólnodostępne – gdy były wolne, po prostu się je brało i korzystało.
Następną atrakcją była przejażdżka saniami ciągniętymi przez renifera. Nie wiedziałam, że renifery są tak malutkie ;)
Potem zaproszono nas na ceremonię lapońską – opowiadano nam o miejscowych zwyczajach i wierzeniach. Było to ciekawe i zabawne – pan, który nam o tym wszystkim mówił miał duże poczucie humoru :)
Następnie zjedliśmy smaczny obiad i mieliśmy czas wolny, do własnej dyspozycji.
Pozaglądaliśmy tu i ówdzie, kupiliśmy parę drobiazgów na pamiątkę, pospacerowaliśmy po wiosce, zrobiliśmy z setkę zdjęć, aż w końcu dotarliśmy na oficjalną pocztę Św. Mikołaja:
Na poczcie było mnóstwo ludzi (tak jak wszędzie ;)), więc nie mieliśmy siły stać w kolejce, żeby kupić oryginalne znaczki i wysłać stamtąd do kogoś list (wybaczcie ;))
Ostatnie dwie godziny przed odlotem spędziliśmy na zabawach na śniegu – Amelka wyzjeżdżała się na sankach za wszystkie czasy. Była przeszczęśliwa :)
Gdy zapadł zmrok (ok. godziny 14), zrobiło się naprawdę magicznie…
Były też miejsca z ogniskami, przy których można było się ogrzać i wypić coś gorącego:
Pytacie, czy warto jechać tam na jeden dzień, czy wystarczyło czasu, aby zwiedzić Wioskę Mikołaja. Według mnie było warto. Koszt nie jest niski, ale taka podróż jest bardzo wygodna, dobrze zorganizowana, w cenie wycieczki jest kilka atrakcji, opieka pilotów, animacje dla dzieci, posiłek, transfery, a nawet ciepłe ubrania.
Sama Wioska nie jest duża i atrakcji nie było aż tyle, że mielibyśmy co robić tam przez więcej niż jeden cały dzień. Amelce najbardziej podobała się przejażdżka psim zaprzęgiem i zjeżdżanie na sankach, a nas zachwyciła po prostu atmosfera tego miejsca – pięknie ośnieżone budynki i drzewa, oświetlone choinki, świąteczny klimat w pigułce ;)
W mojej ocenie jest to naprawdę świetna atrakcja, ale „na raz w życiu”. Nie mielibyśmy tam w sumie po co wracać. Raz przeżyta przygoda, a zapamiętana na zawsze :)
Wasza Patrycja
Przypominam o naszym profilu na Facebooku i Instagramie – jest tam jeszcze więcej nas i naszych podróży ;)
Cudnie!!!
Chciałabym życzyć Wam wszystkiego co najpiękniejsze w te świeta Bożego Narodzenia oraz szczęśliwego Nowego Roku 2018! :) Aga z viva-elmundo
Dziękujemy i wzajemnie!
Dzień dobry,
Trafiłam na Wasz opis wycieczki do wioski Św. Mikołaja i zapragnęłam też zrobić taki prezent mojemu synkowi. Napiszcie proszę przez jakie biuro jechaliście/kto był organizatorem wyjazdu?
Takie wycieczki robi Rainbow
W grudniu tego roku lecę tsm z wnukami, zrobiłam im prezent. Mam nadzieję że przy okazji obudzę w sobie dziecko ;)
Na pewno! To świetna zabawa!